[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przed chwilš wysłuchalicie wykładu o tym, w jaki sposób człowiek powinien spłacać długi wdzięcznoci wobec Boga, mędrców i przodków. Była też mowa o zasadach dharmy, wytyczajšcych prostš drogę wiodšcš od człowieczeństwa ku boskoci. Każdy musi wiadomie przebyć tę drogę - czy okaże się ona ciernista, czy też nie.Ardżuna był szwagrem Kriszny, a zarazem Jego bliskim przyjacielem. Na polu bitwy nie było czasu na pytania i szczegółowe wyjanienia. Nie ulega wštpliwoci, że Kriszna mógł w mgnieniu oka przemienić samowolny umysł swojego krewnego i przyjaciela w umysł owiecony, zdolny do właciwego działania. Jednakże nie uczynił tego! Jedyne co zrobił, to zalecił Ardżunie lekarstwo i sposób na życie. Ardżuna musiał sam przyjšć lek i zastosować się do otrzymanych wskazówek. Kriszna powiedział: "Jeste moim przyjacielem i krewnym, jeste mi tak drogi, że będę powoził twoim rydwanem. Obecnie znalazłe się w opresji. Wiem, że iluzja, która tobš zawładnęła, musi zostać bezzwłocznie rozproszona, niemniej jednak sam musisz otrzšsnšć się z niewiedzy, bez udziału cudu dokonanego przeze mnie". Ten, kto poznaje prawdę w wyniku samodzielnie stoczonej walki z niewiedzš, strzeże jej jak skarbu i na zawsze zachowuje w swym sercu. Jednak nie każdy jest w stanie udwignšć przełomowe następstwa poznania prawdy. Ardżuna wyznał Krisznie, że nie potrafi uciszyć swego umysłu, gdyż ten zawsze jest pobudzony i niespokojny jak wiatr. Przypomina mi to pewnš historyjkę o Karnie. Przed każdš kšpielš Karna wcierał sobie we włosy olej, który trzymał w wysadzanym szlachetnymi kamieniami pucharze. Którego dnia Kriszna zjawił się przed nim w chwili, gdy dokonywał tego zabiegu. Karna wstał, aby godnie Go powitać. Wówczas Kriszna poprosił o puchar. "Dziwi mnie, że Ty, który jeste panem wszelkiego stworzenia, pragniesz takiej błahostki; ale przecież nie mam prawa oceniać. Oto puchar, oddaję Ci go" - powiedział Karna i lewš rękš podał Krisznie naczynie, co było niezgodne z obowišzujšcym zwyczajem podawania prezentu prawš rękš. Kriszna zarzucił mu zachowanie sprzeczne z dharmš. Karna tłumaczył się: "Wybacz mi, ale w chwili, gdy mój umysł zgodził się z Twojš wolš, moja prawa ręka była tłusta od oleju. Obawiałem się, że nim jš umyję, przewrotny umysł zdšży znaleć powody, dla których mógłbym nie spełnić Twojej proby, a wówczas straciłbym wyjštkowš szansę usłużenia Ci. Dlatego złamałem zasady etykiety i podałem Ci puchar lewš rękš. Proszę, zrozum mnie i wybacz". Karna dobrze wiedział, że ludzki umysł jest przewrotny i chwiejny. Jednakże, jak nauczał Kriszna Ardżunę, można go poskromić, praktykujšc nieprzywišzanie i dyscyplinę. Umysł musi podporzšdkować się intelektowi, nie zmysłom, wówczas nauczy się rozróżniać pomiędzy przemijajšcym a wiecznym i uwolni się od przywišzania do ciała. Tak jak mišższ dojrzałego orzecha odkleja się od zewnętrznej łupiny, tak też umysł musi odłšczyć się od skorupy, jakš jest ciało. Uderzcie niedojrzały orzech kamieniem, a uszkodzicie mišższ; uderzcie dojrzały - i zobaczcie, co się stanie: sucha skorupa odpadnie, natomiast mišższ pozostanie nienaruszony. Dojrzały aspirant duchowy nie odczuwa zmiennoci losu, za człowieka niedojrzałego rani nawet najlżejszy jego podmuch.Podczas polowania pewien król rzucił się w pocig za jeleniem. W pogoni wpadł do głębokiej studni. Nikt z jego wity nie wiedział o tym wypadku, ponieważ król zostawił wszystkich daleko w tyle. Na szczęcie spadajšc, złapał się grubego korzenia, dzięki czemu uniknšł niechybnej mierci. Po kilku godzinach męczarni usłyszał ludzki głos. Pewien więty mšż przechodził nieopodal, recytujšc imię Boga. Gdy tylko usłyszał krzyk króla, rzucił mu linę i powiedział: "Chwyć linę, wycišgnę cię". Król stanšł w obliczu wyboru: "korzeń czy lina?" Oczywicie, że to korzeń pozwolił mu przeżyć, ale stanowił on jedyny ratunek, dopóki nie było liny. Wyrazem głupoty byłoby kurczowo trzymać się korzenia, gdy w zasięgu ręki znalazła się lina. Korzeń należy docenić, ale wdzięcznoć nie może przeradzać się w przywišzanie. Doczesne życie jest takim korzeniem, a duchowa wiedza - linš. Ta wiedza przychodzi jako olnienie, do którego prowadzi nieustanne uwiadamianie sobie wielkich prawd duchowych. Wyzwolenie się to odkrycie prawdy, usunięcie zasłony iluzji; nie jest ono specjalnym przywilejem dla wybranych. Rzeka wpada do oceanu, by stracić w nim swš formę, nazwę i smak. Podobnie, owiecenie uwalnia od imienia, formy, wszelkich inklinacji i postaw. Przestajecie istnieć jako pojedyncze, indywidualne istoty, tak jak kropla deszczu przestaje istnieć, gdy rozpłynie się w oceanie, z którego powstała. Odkrywacie wówczas, że nigdy nie było żadnych przywišzań ani ograniczeń, że wszelkie więzy, poczucie tożsamoci ze wszystkim, co ograniczone i przemijajšce, to jedynie zniekształcajšce rzeczywistoć wyobrażenia umysłu.Aby umysł wiernie odzwierciedlał prawdę, musi być czysty, a podstawowym warunkiem zachowania czystoci umysłu jest właciwy pokarm. W tym celu w pierwszej kolejnoci należy zwrócić uwagę na przyjmowane pożywienie. Dlatego duchowi aspiranci powinni szczególnie uważać na rodzaj przyjmowanych pokarmów. Wpływ pokarmu na umysł obrazuje następujšce zdarzenie.W miasteczku Malur żył pewien pobożny bramin.Jego żona również była szczerze oddana Bogu. Bramin każdš chwilę powięcał na modlitwę, medytację lub powtarzanie imienia Boga. Którego dnia zapukał do jego drzwi mnich i poprosił o jałmużnę. Bramin przyjšł go z radociš, a pragnšc ugocić z wszelkimi honorami, zaprosił na obiad, który zaplanował na następny dzień. Tak więc nazajutrz ozdobił drzwi zielonymi girlandami i poczynił wszelkie przygotowania do przyjęcia. Jednakże w tym dniu okazało się, że żona bramina nie może przygotować posiłku z powodu fizycznej niedyspozycji. W tej sytuacji zgodziła się jš wyręczyć sšsiadka. Przyjęcie udało się, jednak gocia przez cały czas dręczyło pragnienie zabrania ze stołu srebrnej filiżanki. Chociaż walczył z sobš ze wszystkich sił, zła myl zwyciężyła. Mnich wyniósł filiżankę z domu gospodarza w fałdach swej szaty. Tej nocy sumienie nie pozwoliło mu zasnšć, bowiem uwiadomił sobie, że przyniósł wstyd swojemu duchowemu mistrzowi oraz wszystkim więtym, których imiona tak często powtarzał, recytujšc mantry. Nie mógł odzyskać spokoju, wrócił więc do bramina, padł mu do stóp i ze łzami skruchy oddał skradziony przedmiot. Wszyscy dziwili się, jak doszło do tego, że mnich dopucił się tak niegodnego czynu. Wreszcie kto zasugerował, że być może myli osoby gotujšcej obiad "zanieczyciły" posiłek. Po zbadaniu sprawy okazało się, że sšsiadka, która tego dnia zastšpiła żonę bramina w kuchni, była notorycznš złodziejkš. Zatem jej inklinacje "zainfekowały" przygotowywany przez niš obiad, którym poczęstowano mnicha. Oto dlaczego aspiranci, którzy znaleli się na pewnym etapie duchowego rozwoju, powinni żywić się wyłšcznie owocami i warzywami.Zawsze pozytywnie przyjmujcie wszelkie trudnoci i traktujcie je jak wyzwania, ponieważ one umożliwiajš wam sprawdzanie siebie i wznoszenie się ponad przywišzanie do ciała. Bóg nie zna strachu, jedynie ciało odczuwa tę emocję. Dzi mamy iwaratri - Noc iwy, Noc Pomylnoci, Noc Bez Strachu. Macie wyjštkowe szczęcie, że moglicie tu przybyć. Chciałbym jednak podkrelić, że jeli nie opanujecie wypływajšcego z umysłu potoku pragnień, wasz pobyt tu będzie bezowocny. Gdy wasze pragnienia realizujš się, uwielbiacie mnie, w przeciwnym razie - uršgacie mi. Pragnienia pozbawiajš człowieka godnoci. Jedno spełnione pragnienie daje poczštek dziesięciu następnym; pragnienia nie majš końca. Ta sama osoba przychodzi do mnie z probš o zdanie egzaminu, potem o pracę, dobrego tecia, dziecko, podwyżkę, miejsce dla syna na uczelni... - to jest niekończšca się seria pragnień. Wreszcie przychodzi z probš o łaskę uwolnienia od doczesnych spraw i wprowadzenia na cieżkę wiodšcš ku wyzwoleniu. Czinta (pragnienie) - oto czym żyjš tacy ludzie. W języku telugu czinta znaczy tamaryndowiec. Szukacie tamaryndowca, tymczasem moim drzewem jest drzewo santoszy, czyli bezwarunkowej szczęliwoci.Człowiek niejednokrotnie bywa gorszy od psa, który zawsze pozostaje wierny swojemu panu bez względu na okolicznoci. Jest mu wdzięczny za jedzenie zostawione dlań na talerzu. Człowiek natomiast nie potrafi być wdzięczny nawet za amritę. Zapomina o dobru, którym został obdarowany, wypiera się swojego mistrza, ulega fałszywym pogłoskom, nawet jeli na własne oczy widzi prawdę. Zachowuje się tak, jak gdyby posiadał dwa języki: dzi kogo wychwala pod niebiosa, jutro uršga mu i zaprzecza.Nikt nie może was uwolnić, ponieważ nikt was nie zniewolił. Płaczecie z bólu, ale kurczowo trzymacie się doczesnych przyjemnoci. Kruki goniš mewę tak długo, jak długo trzyma ona w dziobie rybę. W końcu, zmęczona ucieczkš, wypuszcza zdobycz... i w tym momencie staje się wolna. Siada na drzewie i czuje się szczęliwa. Tak samo wy - odrzućcie przywišzania do przedmiotów zniewalajšcych zmysły, a uwolnicie się od żalu i zmartwień. Wy też możecie zaznawać szczęliwoci, jeli tylko pucicie rybę, którš trzymacie. Kiedy dowiadujecie się o włamaniu do sšsiadów, stajecie się szczególnie ostrożni - przed zanięciem sprawdzacie, czy na pewno zamknęlicie drzwi. A dlaczego nie zastanawiacie się nad tym, czy jestecie przygotowani na mierć dowiedziawszy się, że ona włanie zabrała którego z waszych sšsiadów? Po co nieustannie angażujecie się w budowanie domów, analizowanie wysokoci kont bankowych, urzšdzanie przyjęć albo dyskusje o wynikach wyborów? Zajmijcie się raczej poszukiwaniem niemiertelnoci i służeniem wiatu, bo w ten sposób najlepiej przysłużycie się sobie. Czy dšżycie do odkrywania własnej tożsamoci? Tym oto powinien zajšć się człowiek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl