[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedziałem ci już, że jeśli chodzi o twoją litość, to nie jestem zainteresowany, panno Granger!
- To nie jest litość, profesorze Snape.
- Więc dlaczego tu jesteś, panno Granger?
- Uzdrowicielko Granger. Ukończyłam praktyki trzy lata temu.
- Ukończyłaś studia... Stanowczo czuję się staro.
- Proszę przestać narzekać. Nie może się pan postarzeć tylko dlatego, że ukończyłam szkołę dziesięć lat temu.
- Cóż, na pewno cholernie dobrze wychodzi ci sprawianie, że czuję się stary. Wynoś się! Odmawiam! Na pewno nie pozwolę ci się umyć!
- Przeżyje pan, profesorze. Więcej; musi pan. Nikt więcej w tej chwili tutaj nie pracuje.
- Więc użyj magii.
- Nie zezwolono mi na użycie magii, zanim nie zaleczymy do końca skutków tego uroku jakim pan oberwał.
- Chcę, aby ktoś inny mnie mył.
- Rozmawialiśmy już o tym, profesorze. Tylko ja teraz pracuję. Za moment zamierzam pana rozebrać. Może mi pan na to pozwolić, ale jeśli pan tego nie zrobi, wmuszę w pana Eliksir Usypiający i umyję pana podczas snu. Nie wie pan, co mogłabym zrobić gdyby pan był pod wpływem tego eliksiru...
- Wstrętna, złośliwa, zła kobieta!
- To część szkolenia.
- Co... co ty właściwie robisz?
- Zdejmuję panu spodnie.
- W żadnym razie!
- Nie będę w stanie pana porządnie umyć, jeśli będzie pan je miał na sobie.
- Więc nie rób tego.
- Zdejmuję panu spodnie, proszę się z tym pogodzić.
- Nie, nie! Ty naprawdę chcesz to zrobić! Cholerna harpia!
- Nie m potrzeby się wyzywać, profesorze. W końcu oboje jesteśmy dorośli. Proszę zostawić obelgi na pana powrót do Hogwartu, na pana biednych uczniów.
- Jestem pewien, że mogę wrócić tam z większą ilością przezwisk dla nich.
- Oboje wiemy, że nie może pan sobie ściągnąć tych spodni, ponieważ jest pan chwilowo sparaliżowany.
- Funkcjonuję i poruszam się absolutnie sprawnie; nie uznałem tylko za stosowne podzielić się z tobą tym faktem.
- Doprawdy? Więc proszę podnieść palec wskazujący.
- Dobra. Zdejmij te spodnie.
- Nareszcie. Teraz pozbędziemy się pana koszuli.
- Wolałbym nie.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz, panno Granger?
- Uzdrowicielko Granger. Modlę się do Boga, by dał mi siłę, bym pana nie udusiła.
- Grozi pani swojemu pacjentowi, panno Granger?
- Uzdrowicielko Granger!
- Nie musisz krzyczeć.
- Zdejmuję panu koszulę.
- Musisz?
- Tak!
- Czy jesteś pewna, że nie możesz użyć magii?
- Tak! Jestem, do cholery, pewna, że nie mogę użyć magii, ty nieznośny palancie! Nadal jesteśmy w trakcie leczenia! Zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnam przypadkiem zbadać twojego mózgu – może on także jest pod wpływem uroku?
- Gryfoni. Taka prostota.
- Ty odrażający człowieku. Zdejmuję ci koszulę.
- Wolałbym nie.
- Pani twarz nabiera interesującego odcienia czerwieni, panno Granger.
- Nie mogę zabić swojego pacjenta. Nie mogę zabić swojego pacjenta.
- Przepraszam, co to miało znaczyć?
- Nie twój interes, Snape.
- O, widzę, że skróciłaś „profesora Snape’a” do „Snape’a”.
- Zdejmuję tę koszulę.
- W porządku. Zedrzyj ją ze mnie. Rozumiem, że nie możesz się doczekać, aż mnie rozbierzesz. Czyżby się pani zadurzyła w swoim byłym Mistrzu Eliksirów, panno Granger?
- Chciałbyś, ty diabelskie nasienie.
- Znowu pani mruczy coś pod nosem, panno Granger.
- Dobra, zaczynam mycie.
- Na litość boską, kobieto!
- Woda jest zimna z powodu twojego opóźniania.
- Zrobiłaś to celowo! Mogłaś użyć magii do podgrzania wody zanim zaczęłaś mnie dotykać tą gąbką!
- Mogłam. Ale czy jesteś pewien, że chcesz, bym to zrobiła? W końcu nie chciałeś, żebym ściągała twoje spodnie i koszulę.
- Wstrętny bachor.
- Nie jestem już jedenastoletnią dziewczynką, Snape.
- Wstrętna krowa.
- To było zupełnie nie na miejscu!
- Sama powiedziałaś, że nie jesteś już dzieckiem.
- Nie mogę zabić swojego pacjenta. Nie mogę zabić swojego pacjenta.
- Znowu mi grozisz?
- Chciałabym być tym, który rzucił na ciebie ten urok.
- Spokojnie, panno Granger. Nie ma potrzeby stosować przemocy... Brzydko pani wygląda, kiedy jest pani blada.
- Dobrze, podgrzeję wodę.
- Wykazujesz wiele entuzjazmu, by zapewnić mi wygodę. A bladość nadal pani nie służy, panno Granger.
- Uzdrowicielko Granger!
- Ał! Próbujesz obedrzeć mnie ze skóry?
- Próbuję.
- Czego oni uczą na tych praktykach uzdrowicielskich?
- Och, tego i owego. Na przykład jak powstrzymać się od powiedzenia irytującym Mistrzom Eliksirów, żeby spieprzali.
- Chyba nie masz zamiaru dotykać moich genitaliów tak niedelikatnie jak resztę mojego ciała, prawda? Nie uśmiechaj się w ten sposób, kobieto. To są bardzo wrażliwe części ciała.
- Naprawdę? Severusie, dlaczego wglądasz na zaniepokojonego?
- Bo jestem zaniepokojony! Jestem wręcz cholernie przerażony!
- Mężczyźni tak się martwią o swoje narządy...
- Czy chcesz mnie dalej trzeć jak do tej pory całe ciało? Czekaj...
- Jak mam rozumieć to, co powiedziałeś?
- Uzdrowicielko Granger, proszę...
- Nie martw się, Severus. Nie zamierzam dobierać się w... ten sposób do twoich genitaliów.
- Dzięki Bogu.
- Umm...
- Co? Czy coś nie tak?
- Część ciebie nie jest już sparaliżowana... A ja jeszcze cię nie dotknęłam.
- Jasna cholera.
- Jesteś bardzo dobrze... wyposażony.
- Przestać się gapić!
- W dalszym ciągu muszę dokończyć mycie.
- Jasna cholera!.
- Umm... Zamierzam cię umyć do końca.
- Chcę mieć to jak najszybciej za sobą, kobieto.
*
- Uzdrowicielko Granger?
- Profesor Snape! Co sprowadza pana z powrotem do szpitala? Przecież zwolnili pana z czystą kartą zdrowia miesiąc temu!
- Zastanawiałem się czy nie zechciałabyś mi towarzyszyć na obiedzie w ten weekend.
- Ja?
- Nie piszcz. To nie pasuje ci jeszcze bardziej niż bladość.
- Dlaczego chcesz iść ze mną na obiad? Nienawidzisz mnie.
- Nienawiść to za silne słowo. Nie nienawidzę cię.
- Ale mnie nie lubisz.
- Iii tu się mylisz. Myślałem o tobie od kiedy mnie zwolnili ze szpitala.
- O mnie?
- Odwaliłaś kawał cholernie dobrej... ręcznej roboty, Hermiono, jeśli wiesz, o co mi chodzi.
- To nie była, jak to określasz, „ręczna robota”!
- Dla faceta sparaliżowanego od sześciu miesięcy przez głupkowaty błąd ucznia to BYŁA ręczna robota.
- Przestań tak mówić!
- Lubię cię zawstydzać.
- Z tego co pamiętam, nie jesteś już moim profesorem.
- Nie przypuszczałem, że będę obiektem seksualnym.
- Nie martw się; nadal nie jesteś.
- Słyszę, że masz problemy z oddychaniem, kiedy szepczę ci do ucha.
- Denerwujesz mnie.
- Nie kłam, Hermiono. Ja cię podniecam i ty mnie podniecasz, przypominasz sobie?
- J-j-jak mogłabym zapomnieć...
- Teraz zamierzam cię pocałować.
- Tak...
- A potem możesz mnie umyć jeszcze raz...
The End...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]