[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rozdział I "Koniec i poczatek..."

 

    Czerwcowe słońce raziło w oczy uczniów wsiadających do pociągu. Co chwila ktoś spoglądał na Hogwart. Zamek wyglądał bajkowo na tle lazurowego nieba. Wielu uczniów żegnało się z nim po raz ostatni. Wśród nich były cztery osoby siedzące już w przedziale pociągu, choć tylko trójka z nich właśnie skończyła naukę w Hogwarcie. Zdawało się to jeszcze do nich nie docierać. Nikt się nie odzywał. Wszyscy obecni wydawali się nie słyszeć hałasu zamieszania w pociągu i na peronie. Brunetka siedząca przy oknie rozmarzonym, smutnym wzrokiem spoglądała na wieżyczki starego zamczyska, które tak wiele dla niej znaczyło. Przez siedem lat, było jej domem. Tutaj przeżyła najbardziej przerażające i niezapomniane przygody. Tutaj zaznała miłości, nienawiści, rozpaczy- prawdziwego życia. Tutaj zdobywała wiedzę, zmagała się z każdym dniem. Tutaj traciła i zyskiwała przyjaciół. Po jej bladym policzku popłynęła łza robiąc czarną smugę, biegnącą od staranie wytuszowanych rzęs. Otarł ją blondyn siedzący obok, choć sam nie był w wesołym nastroju. Jemu również udzieliła się melancholia tej chwili. Czuł, że to pożegnanie jest przełomowe i ono dzieli ich od prawdziwej dorosłości. Spojrzał z troską na twarz swojej dziewczyny, która nadal nie odrywała wzroku od znikającego już prawie zarysu zamku. Łzy już same płynęły po jej policzkach, blondyn dał sobie spokój z ich ocieraniem. Wiedział, że nic nie wskóra, dziewczyna musiała się wypłakać. On też z chęcią uronił by choć jedną niezauważalną łzę wzruszenia, ale... nie mógł okazać słabości. Spojrzał na bruneta siedzącego na przeciwko, obejmującego dziewczynę o rudych włosach. On również wzrok miał skierowany w okno i poważny wyraz twarzy. Czuł to samo co reszta, chociaż nie myślał jeszcze o tak odległej przyszłości. Chciał żyć z dnia na dzień, wiedział, że czeka ich dwa wolne miesiące. Jego myśli krążyły raczej wokół wakacyjnych melanży niż pracy i dorosłości. Ten termin był mu odległy. Nie chciał na razie pracować, nie potrzebował pieniędzy, wiedział,  że matka spełni każdą jego zachciankę. Nie miał również pojęcia co mógł by robić, choć Owutemy zdał dość dobrze, a przynajmniej tak mu się wydawało... wyniki mają być dopiero w połowie wakacji. Brunet zaczął się bawić kosmykiem włosów przytulonej do niego dziewczyny. Mimo wciąż panującej ciszy, ona nie odczuwała tego spokoju. Narastał w niej lęk. Nie wiedziała co będzie z jej związkiem, w który tak się zaangażowała. Znała swojego chłopaka i ufała mu ale... docierało do niej, że spędzą cały rok osobno. Zdawała sobie sprawę, że jest przystojny i podoba się kobietom, wystarczy jedna zawzięta i zdesperowana suka, aby ją zdradził. A ona będzie samotna, zamknięta w murach zamku... sama też nie wiedziała czy wytrwa. Nie wiedziała czy ma tyle siły, bała się rozstania, nie chciała nawet myśleć, co by było gdyby go straciła. Nagle otrząsnęła się z zamyślenia, podniosła głowę i spojrzała na przyjaciółkę siedzącą na siedzeniu naprzeciwko. Dotarły do niej słowa wypowiedziane lekko piskliwym głosem:

 

-Przestańcie! Przerwijmy tą ciszę bo już tak nie mogę! Ile się będziemy zamulać? Powinniśmy się cieszyć! Dosyć uczenia się i ciągłych zakazów, czepiania się nauczycieli... są WAKACJE- zaakcentowała ostatnie słowo. Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Brunetka popatrzyła po twarzach swoich towarzyszy, wyglądała lekko komicznie patrząc na nich z wyczekiwaniem, w oczy rzucały się czarne smugi na jej policzkach. Chwilka konsternacji i z wszyscy w przedziale wybuchli głośnym śmiechem.

 

-Hermiono.. kto by pomyślał, że ty coś takiego kiedykolwiek powiesz...- zaśmiała się rudowłosa dziewczyna.

 

-Ludzie się zmieniają, ja jestem tego najlepszym przykładem- mówiąc to założyła nogę na nogę i delikatnie uniosła brew.

 

-Wiesz co może pójdziemy do łazienki i się trochę ogarniesz? Chyba, że wolisz mieć TAKI makijaż- zaproponowała ruda.

 

-Jak ci się chce zapalić to trzeba było wprost, a nie tak się czepiać...- zaśmiała się brunetka i wstała z miejsca, wychodząc z przedziału za przyjaciółką.

 

-No to na razie chłopcy- odwróciła się i puściła im oczko nonszalancko zamykając drzwi od przedziału i nie widząc zdziwionych uśmiechów na ich twarzach. Takie zachowanie nie było typowe dla tej dziewczyny. Ale ona typowa już nie była. I to od jakiegoś roku, ale... nadal trudno się było im przyzwyczaić do zaskakujących zachowań Hermiony Granger. Tymczasem ona starała się mozolnie pozbyć czarnych śladów z twarzy a przy okazji od nowa się umalować. Rudowłosa stała oparta ręką o umywalkę, paląc papierosa. Otworzone okno rozwiewało jej włosy.

 

-Ginny.. co robimy? Może warto by coś zaplanować? Bo ja to mam dosyć nauki i bym się zabawiła...- zaczęła Hermiona malując już drugie oko.

 

-Ledwo wytrzeźwiałaś po oblewaniu końca egzaminów. Ja tu nie pokazuję palcem kto chciał skakać z wieży na oczach Flicha...- uśmiechnęła się Ginny na wspomnienie plotek, od których Hogwart huczał przez ostatni tydzień wolny od zajęć.

 

-No co... trzeba po sobie pozostawić legendę. Tak łatwo o nas nie zapomną- oświadczyła zadowolona z siebie, bo udało jej się równo umalować drugie oko.

 

-Oj to pozostawiłaś... ta która doprowadziła McGonnagal do furii. A jeśli to do ciebie nie dociera to ja tu wracam po wakacjach. Mam nadzieję, że nie będzie mieszać mnie z tym incydentem...- zgasiła papierosa.

 

-Nie sądzę. Wiesz co... zrobimy tak..- zaczęła wychodząc z łazienki, odwróciła głowę i mówiła idąc w stronę przedziału:

 

-... pojedziemy do domów, rodzicom się trzeba pokazać a w niedzielę się u kogoś spotkamy i zrobimy imp...- nagle uderzyła bardzo mocno w człowieka, który wyszedł z przedziału, a nie zauważyła go...wysoki,  rudowłosy chłopak ledwo utrzymał się na nogach.

 

-Co się tak rozbijasz?- zapytał żartobliwie gdy zinterpretował kto właśnie chciał go staranować.

 

-Ja się rozbijam? To ty chciałeś mnie drzwiami przyciąć...- udawała obrażoną.

 

-Dobra już dobra, przepraszam. Może wejdziecie do nas co?- zapytał. Hermiona zajrzała do przedziału. Była tam Lavender Brown, Luna Lovegood i Neville Longbotom. Dziewczyna nie chciała się spotkać z Lavender. Unikała jej. Stała tak niezdecydowana, gdy poczuła, że Ginny wpycha ją do przedziału mówiąc:

 

-Jasne Ron...- innego wyjścia już nie miała. Musiała wejść.

 

 

 

*~*~*

 

 

 

Na dworcu Kings Cross jak zwykle panował niewyobrażalny hałas. Uczniowie szukali swoich rodziców i na odwrót. Z tłumu dochodziły odgłosy powitań. Również nasi bohaterowie wreszcie odszukali swoich rodziców. Po mniej lub bardziej czułych powitaniach z bliskimi, nadszedł czas na pożegnania.

 

-Nie martw się, spotkamy się za trzy dni, będę tęsknić- Draco szepnął do ucha swojej dziewczynie. Ta nic nie odpowiedziała, tylko pocałowała go szybko w policzek, nie chcąc robić sceny i odeszła z rodzicami, którzy byli wyraźnie zaskoczeni tym, że ma chłopaka. Nie powiedziała im o tym, znała ich poglądy, uznała, że lepiej im tego nie mówić... wiedziała, że niedługo czeka ją niemiła rozmowa.

 

Również pani Zabini była zdziwiona, gdy zobaczyła syna trzymającego za rękę córkę Weasleyów. Ale nic nie powiedziała, oszczędziła sobie komentarzy nawet gdy się pocałowali. Miała zamiar z nim porozmawiać dopiero w domu. Choć nie miała zamiaru się o to czepiać, o nie... Blaisa czekała w domu niespodzianka, a pani Zabini wiedziała, dobrze znając swego syna, że może na nią zareagować niezbyt mile. Więc postanowiła użyć szantażu. Coś za coś.. w życiu tak często bywa. Gdy już siedzieli w limuzynie, jadąc w kierunku ich wspaniałej posiadłości na obrzeżach Londynu, zaczęła rozmowę.

 

-Kim była ta dziewczyna?- Blaise nie odpowiedział od razu, oderwał wzrok od okna i spojrzał na nią z politowaniem.

 

-Doskonale wiesz kim ona jest.

 

-Nie wiem. Mogłeś ją przedstawić.

 

-Może nie chciałem.

 

-Dlaczego?

 

-To moje życie. A poza tym wiem jak byś zareagowała. Zresztą już zaczynasz...

 

-Po prostu uważam, że powinieneś sobie lepiej dobierać dziewczyny. To, że jest ładna nie znaczy, że jest ciebie warta.

 

-O tym decyduję ja. Jestem dorosły, nic ci do tego...

 

-Powiesz inaczej kiedy przestanę spełniać twoje zachcianki...

 

-O co ci chodzi?

 

-Po prostu mam do ciebie prośbę...

 

-Co jakiś nowy facet i mam być dla niego miły?- odpowiedziała mu cisza. Nie sądziła, że jest taki domyślny. Ale postanowiła nie okazywać zdziwienia.

 

-Nie facet a narzeczony. Planujemy ślub za kilka miesięcy.

 

-Życzę szczęścia. To wszystko?

 

-Tak.- zakończyła rozmowę i wbiła wzrok w okno. Jednak nadal nie dawało jej to spokoju. Jej syn nigdy nie lubił jej nowych partnerów. I co gorsza okazywał to w widoczny sposób. Spodziewała się, że tym razem będzie tak samo.

 

 

 

*~*~*

 

Samochodem państwa Grangerów wstrząsnęła kłótnia. Wyjątkowo, bo nigdy się takie nie zdarzały...

 

-Tato o co ci chodzi? Jestem dorosła!

 

-Według prawa, naszego prawa- zaznaczył- będziesz pełnoletnia dopiero, gdy skończysz osiemnaście lat, czyli we wrześniu!

 

-Ale chyba mogę mieć chłopaka. Musicie się z tym pogodzić. Ja go kocham.

 

-Kochanie- odezwała się łagodnie pani Granger- ty jesteś jeszcze dzieckiem... nie wiesz co to miłość. No może platoniczna..- Hermiona ukryła twarz w dłoniach. Nie wiedziała co robić, czy śmiać się czy płakać. Gdyby jej rodzice dowiedzieli się, że sypia z Draco... nie chciała nawet o tym myśleć. Uważali ją za małe dziecko, a ona tyle przeżyła. Więcej niż oni przez całe swoje spokojne mugolskie życie. Miała dosyć... czuła, że te trzy dni będą nie do zniesienia.

 

ROZDZIAŁ II

 

     Przystojny brunet opalał się leżąc na leżaku nad basenem wielkiej posiadłości swojej matki. Słońce grzało bardzo mocno, bo lato tego roku było upalne. Na niebie nie znajdowała się ani jedna, nawet najmniejszej chmurka, a powietrze było ciężkie i rozgrzane. Chłopak poczuł jak po jego ciele spływają krople potu, leżał tak już od pół  godziny. Gdy nadzieje na choć lekki, chłodny wiaterek nie doczekały się spełnienia, postanowił się podnieść. Poczuł mocne zawroty głowy, które jednak za chwilę ustały. Przeszedł wzdłuż basenu, aż wreszcie powoli zanurzył się w chłodnej wodzie. Przyniosło mu to ulgę i wyrwało z wcześniejszego otępienia. Pływał tak przez chwilę, co chwila nurkując i po kilkunastu minutach wyszedł z wody. Gdy zaczął się wycierać, poczuł na sobie czyjś wzrok. Zza idealnie przystrzyżonego żywopłotu wystawała głowa dziewczyny o ciemnych włosach. Blaise ją znał. Była to córka ich ogrodnika- mugola. Nie wszyscy ludzie ze służby znali prawdę o rodzinie Zabinich, a nie było trudno ją ukryć, bo zwyczaje pani Zabini były mugolskie. Pławiła się w luksusie tak jak jej bogaci sąsiedzi- mugole. Pomijając, że połowa jej byłych kochanków nie miała pojęcia, że jest czarownicą, ale to już inna historia. Blaise przestał się wycierać i uważnie obserwował dziewczynę. Wcześniej nie zwracał na nią uwagi, nie miał pojęcia jak miała na imię, ludzie należący do służby byli dla niego nikim. O to też miał pretensje do matki, że zatrudnia w domu mugoli, bo skrzaty domowe uznała za mało estetyczne i psujące wystrój wnętrz. Nagle dziewczyna zniknęła, zapewne zdając sobie sprawę, że dostrzegł, jak go obserwuje. Mogło by go to rozdrażnić, ale... teraz się nudził. A miał tu spędzić jeszcze dwa dni i naprawdę nie miał na to ochoty. Matka starała się go rano wyciągnąć na zakupy, jednak się nie zgodził. Nie chciał przebywać w towarzystwie jej nowego faceta, którego miał okazję poznać wczoraj. Nie zrobił na nim żadnego wrażenia, bo był typowy.... taki jakich zawsze wybierała jego matka. Przystojny, dobrze zbudowany,  po trzydziestce i mający wielką chęć na jej pieniądze i majątek. Blaise czuł to na odległość, wystarczyło, że na niego spojrzał już wiedział o co chodzi... Ale widać ten koleś był bardziej ambitny, skoro już myślą o ślubie. Potem rozwód i podział majątku, bardzo opłacalny biznes. Chłopak zastanawiał się, czy matka już mu powiedziała prawdę czy jeszcze nie. Ale wątpił w to, a wyobrażenie tej chwili wywołało uśmiech na jego twarzy.

 

Leżał w salonie na sofie i bezwiednie przerzucał kanały w telewizji, nawet na niego nie patrząc. Bardzo mu się nudziło. Nie mógł się doczekać spotkania z Ginny, co miało mieć miejsce dopiero za dwa dni. Ze względu na to, że matka Draco wyjeżdża w niedzielę, postanowili tam właśnie zrobić imprezę. Blaisowi pomysł się podobał. Z dala od matki i jej faceta, nie chciał tu potem w ogóle wracać, ale wiedział, że będzie musiał. Po głowie zaczął mu chodzić pomysł jakiegoś wspólnego wypadu we czwórkę na wakacje. Jednak wątpił, że rodzice Ginny zgodzą się, aby pojechała gdzieś z nim sama. Zresztą Hermiony też pewnie by nie puścili, mimo, że jest dorosła. Widział wzrok jej rodziców na peronie, gdy zauważyli ją razem z Draconem... Nagle rozmyślania Blaisa przerwał głośny śmiech. To jego matka i Mark, bo tam miał na imię owy facet, właśnie wracali z zakupów. Nieodłączne hobby jego matki...

 

Tego dnia upał był bardzo męczący. Mimo, że chłopak nie robił praktycznie nic oprócz opalania się i pływania, był padnięty. Poszedł spać bardzo wcześnie, zaraz po kolacji, biorąc przedtem zimny prysznic. Nagle ze snu obudził go jakiś hałas. Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. Było po drugiej. Koło jego sypialni wyraźnie ktoś przechodził głośno się śmiejąc. Wtedy do zaspanego umysłu Blaisa dotarło, że matka wróciła właśnie z bankietu razem z NIM. Nie mógł zrozumieć co dokładnie mówili, ale był pewien, że są pijani, zawsze wracała nietrzeźwa z tych niby kulturalnych bankiecików. Jej sypialnia była niestety dość blisko... Potem chłopakowi nie dały spać nie tylko śmiechy ale również inne odgłosy. Zdenerwowało go to i bardzo niezręcznie mu było tego słuchać. Utwierdził się w przekonaniu, że więcej już nie wytrzyma w tym domu. Tracił powoli resztki szacunku wobec matki... Odgłosy ucichły po około pół godziny. Ale cisza już nie pozwoliła Blaisowi zasnąć. W pokoju było gorąco i mimo że leżał na łóżku w samych bokserkach, był oblany potem. Możliwe, że z powodu tej nagłej irytacji tą beznadziejną sytuacją. Kłębiące myśli nie dały mu zasnąć aż do świtu....

 

 

 

*~*~*

 

            Po klimatyzowanym centrum handlowym spacerowała brunetka średniego wzrostu, ubrana w białą krótką sukienkę na ramiączka. Towarzyszyła jej matka, niezwykle zadowolona, że udało jej się wyciągnąć córkę na zakupy. Jednak Hermiona, jak cała żeńska część naszej populacji nie mogła żyć bez kupowania ciuchów, torebek, kosmetyków i butów. Obie trzymały już po kilka toreb z mniej lub bardziej potrzebnymi rzeczami. Ale dla dziewczyny była to szansa na coś innego....chciała swoją matkę delikatnie o czymś poinformować.

 

            Właśnie przechodziły obok ekskluzywnego sklepu z bielizną. Na wystawie znajdował się niezwykle seksowny czarny koronkowy komplet.

 

-Ale ładny... Dracusiowi by się spodobał...- powiedziała Hermiona w duchu śmiejąc się z miny swojej matki.

 

-Nie kupię ci czegoś takiego... ale zaraz czy mi się wydaje, czy...- nie skończyła i spojrzała zdziwiona na reakcję swojej córki, która zaczęła się śmiać.

 

-Mamo, na jakim świecie ty żyjesz?

 

-Ale przecież jesteś jeszcze dzieckiem, nic nie wiesz na... te tematy...

 

-No to chyba trochę za późno żebyś mnie uświadamiała o pszczółkach i motylkach, skoro już od ubiegłego lata nie jestem dziewicą- dziewczyna wypowiadała te słowa bez najmniejszego zażenowania. Kiedyś może było by inaczej, ale teraz...

 

Jej matka była bardzo zdziwiona. Zrobiła się blada, a z rąk wypadły jej torby. Hermiona nic już nie powiedziała i pomogła jej je podnieść, nie zważając na szept swojej zszokowanej matki:

 

-Nie tak cię wychowaliśmy...

 

 

 

            Hermiona nie miała zbyt długo wyrzutów sumienia po tej rozmowie. Matka przez cały dzień się do niej nie odzywała. Dziewczyna siedziała w swoim pokoju i pisała list do Draco. Zaczęła również przymierzać nowe ubrania. Wywołało to u niej nagły przypływ radości, ponieważ wszystko dobrze leżało i było tak jak chciała. Ale tylko to. Kilka minut temu usłyszała odgłosy z dołu, które świadczyły, że ojciec wrócił z pracy. I tak rzeczywiście było bo do jej uszu dobiegło wołanie:

 

-Hermiona!! Zejdź na dół!! Natychmiast.

 

-No kurwa... to się zacznie...- powiedziała sama do siebie  i ociągając się zeszła do kuchni, jak więzień czekający na wyrok.

 

            Ojciec siedział przy stole i od kiedy weszła, zaczął ją świdrować wzrokiem. Matka patrzyła na to z lekkim niepokojem i poczuciem winy. Nie wiedziała jakie mogą być konsekwencje tego, co powiedziała swojemu mężowi. Spędziła z nim już prawie dwadzieścia lat życia i wiedziała jaka może być jego reakcja. Ale miała też lekką satysfakcję, że córka poniesie karę za to zdarzenie. Bo sama nie potrafiła sobie z tym poradzić. Nie mogła znieść, że już nic nie będzie tak jak dawniej. I miała rację. Tylko, że sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót niż tylko mogła sobie wyobrazić. Domem państwa Grangerów wstrząsnęła kolejna kłótnia. Tym razem już nieodwracalna w skutkach.

 

 

 

*~*~*

 

 

 

            Dziewczyna leżała na łóżku zalana łzami. Nie żałowała tego co powiedziała rodzicom, a właściwie wykrzyczała. Miała już tego dosyć. Nie wiedziała co ma robić... Nagle do pokoju przez otwarte okno wleciał czarny puchacz. Rozpoznała go od razu, należał do Dracona. Hermiona zręcznie odwiązała list i zaczęła czytać, ptak usiadł na oparciu krzesła stojącego niedaleko, zapewne w oczekiwaniu na odpowiedź. Łzy plamiły pergamin, na którym było napisane:

 

 

 

Kochana Hermiono!

 

Mam nadzieję, że z rodzicami już lepiej. Nie mogę się doczekać kiedy cię zobaczę, tęsknię..

 

                                          Twój Draco

 

 

 

Szybko chwyciła pióro i napisała odpowiedź. W niej zawarte było rozwiązanie jej problemów. Nie miała innego wyjścia...


Rozdział III „Nie jesteś już naszą córką!”

Chłopak o blond włosach i szarych oczach przeglądał się w lustrze. Przeczesał dłonią grzywkę podziwiając swoje odbicie. Każdy kto go znał co najmniej raz dziennie wytykał mu narcyzm, ale on się tym nie przejmował. Chociaż wiedział, że te żarty mają pewne podstawy, ale nic złego w tym samouwielbieniu nie widział. Nagle jego rozmyślania i inne niesamowicie ważne czynności zostały przerwane. W duże witrażowe okno zastukała sowa. Dracon z niechęcią odszedł od lustra i wpuścił ptaka do środka, po czym odwiązał list. Była to odpowiedź od Hermiony, której zresztą się spodziewał. Rozerwał pergamin i zaczął czytać:

 

 

 

Nic nie jest w porządku. I już nie będzie. Wyprowadzam się z domu. Te dwa dni spędzę w Ginny. Niedługo się zobaczymy i opowiem ci wszystko.

 

                                                                                    Kocham cię, twoja Hermiona.

 

 

 

            Gdy skończył czytać trochę się zmartwił i zaciekawił co mogło się stać. Jednocześnie uraziło go to, że nie chciała przyjechać od razu do niego. W końcu to było bez sensu... Położył się na łóżku. Po głębszych przemyśleniach doszedł do wniosku, że nie chciała dawać swoim rodzicom satysfakcji, że będzie u niego mieszkać. A zapewne ich związek był powodem tej kłótni. Nie miał jak utwierdzić się w tych przypuszczeniach, więc pozostało mu tylko rozmyślanie.

 

 

 

~*~*~*~

 

 

 

            Słońce w cudowny sposób zachodziło za zielonymi drzewami. Niebo oszałamiało swoimi kolorami, a w powietrzu czuć już było kojący chłód wieczora, po kolejnym upalnym dniu. Jednak dziewczyna siedząca samotnie na ławce przed oryginalnym domem czarodziejskim, zwanym Nora, nie zaznała ukojenia. Ciągle rozpamiętywała okropną awanturę, która miała miejsce kilka godzin temu. Nie mogła uwierzyć w to co się stało.. i to przez nią. Bo chciała udowodnić, że jest dorosła, otworzyć im oczy. Ojciec myślał, że będzie go błagała o przebaczenie, może nawet zerwie z Draconem. Ale ona stała i milczała. Po słowach, które usłyszała nie była w stanie już nic powiedzieć. Nie spodziewała się tego, po ojcu, choć wiedziała, że jest dosyć impulsywnym człowiekiem. „Ktoś taki jak ty, nie jest godzien mieszkać w tym domu. Nie jesteś już naszą córką! Wynoś się stąd!”- słowa te wciąż grzmiały w uszach dziewczyny. Wciąż wspominała przerażony wyraz twarzy matki, jakby żałowała tego co zrobiła. Myślała, że odzyska dawną Hermionę. Jednak to się nie stało. Teraz na zawsze straciła córkę.

 

            Dziewczyna płakała. Łzy spływały po jej policzkach, dopiero teraz dotarło do niej, że nie powinna robić tej sceny w centrum handlowym. Trzeba było ich nadal okłamywać... Ale ona chciała być fer wobec rodziców, którzy zawsze byli dla niej bliscy. Kiedyś zawsze odnajdywała u nich wsparcie i pomoc. Teraz czuła, że bezpowrotnie straciła coś wartościowego, czego nie będzie mogła już nigdy odzyskać- rodzicielską miłość.

 

            Nawet nie usłyszała jak obok niej ktoś usiadł. Zorientowała się, dopiero gdy ta osoba powiedziała:

 

-Powiesz mi wreszcie co się stało? O co pokłóciłaś się z rodzicami, chyba o coś poważnego... nie płacz tylko mi wszystko opowiedz....- odezwał się rudowłosy chłopak i objął dziewczynę ramieniem. Wtedy całkowicie się rozkleiła i łkając opowiedziała mu wszystko. Z każdym słowem było jej lżej, a koszulka Rona była coraz bardziej mokra od jej łez. Starał się ją pocieszyć i przytulił ją głaskając ją po i tak potarganych już włosach.

 

-I co teraz zrobisz?- szepnął. Starał się nie mieć zaniepokojonego tonu, ale tak właśnie to zabrzmiało. Martwił się o nią. W końcu była w niezbyt fajnej sytuacji a on sam nie wiedziałby co by zrobił, gdyby go coś takiego spotkało. Uspokoiła się trochę i zaaferowana jego pytaniem spojrzała na niego podpuchniętymi i czerwonymi oczami.

 

-Przez jakiś czas pomieszkam u Draco, przynajmniej dopóki jego matka nie wróci a potem...- spuściła głowę i zamilkła.

 

-Dobrze wiesz, że u nas zawsze jesteś mile widziana. Możesz tu mieszkać, aż czegoś nie znajdziesz...- zaproponował.

 

-Wiem. Ale to by było nie na rękę ani wam, ani mnie. Muszę się wreszcie usamodzielnić. Poszukam pracy. Miałam to zrobić dopiero we wrześniu, ale... po prostu zrobię to teraz.- postanowiła.

 

-Wiesz, co... nie spodziewałem się, że nasze losy tak się potoczą.

 

-A kto się spodziewał...- uśmiechnęła się przez łzy- ja związana z naszym największym wrogiem. Nasz najlepszy przyjaciel...- zamilkła, gdy pomyślała o Harrym Potterze.

 

-Słyszałem, że ma już posadę aurora. Ojciec mówił, że w Ministerstwie wszyscy się nad nim rozpływają... chociaż jeszcze tam nie był, bo kursy się zaczynają od początku sierpnia.

 

-A ty? Co masz zamiar robić?- zapytała Hermiona, schodząc z niemiłego tematu. Na chwilę przestała myśleć o swoich problemach i zainteresowała się przyjacielem.

 

-Ja...eee...- lekko się zmieszał- jeszcze nie mam planów. Ojciec ma popytać znajomych...- powiedział odwracając wzrok. Dziewczyna znała go zbyt dobrze i przeczuwała, że coś ukrywa i nie mówi jej całej prawdy. Nie chciała jednak z niego na siłę tego wyciągać. Spojrzała tylko wyrozumiale, on od razu zrozumiał o co chodzi. Na tym etapie przyjaźni rozumieli się bez słów i mieli nadzieję, że tak już pozostanie...

 

 

 

~*~*~*~

 

            Blaise był wyjątkowo zmęczony nic nie robieniem. Przebywanie w tym domu oraz towarzystwo jego mieszkańców tak na niego wpływało... Niby powinien być wypoczęty opalaniem się, pływaniem i piciem drinków z parasolką, ale nie był. Do tego od nadmiaru słońca skóra zaczęła go piec na karku, ramionach i plecach. Właśnie opuścił jadalnię i nawet się nie żegnając z matką i ekm... Markiem ruszył w kierunku schodów. Bezmyślnie patrzył się na marmurowe stopnie, powoli wchodząc na piętro. Teraz marzył tylko o jednym, aby wziąć zimny prysznic i położyć się spać z nadzieją, że nic zaskakującego go już nie obudzi. Jednak spokój nie był mu dany, bo gdy tylko wszedł do swojego pokoju uległ nie małemu zaskoczeniu, i to nie dość miłemu. W oczy rzucił mu się obraz otwartej szafy i dziewczyny, która układała w niej czyste, dopiero przyniesione ubrania. Gdy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi odwróciła się. Blaise zauważył, że była przestraszona. Ich spojrzenia się spotkały. Miała ładne oczy... takie magnetyczne morsko zielone. Zupełnie nie pasujące do ciemnobrązowych włosów, które odznaczały się raczej ciepłą tonacją. Choć w tym momencie w oczy rzucał mu się rumieniec zawstydzenia na twarzy. Chłopak zaczął się zastanawiać czy być dla niej miły czy chamski. Jednak mimo swojego rozdrażnienia zdecydował się zignorować to wtargnięcie.

 

-Nie przeszkadzaj sobie- powiedział. Podszedł do niej, a właściwie do szafy, chwycił czysty ręcznik i obrzucając ją obojętnym wzrokiem chciał już skierować się do łazienki, lecz dziewczyna powiedziała cicho i niewyraźnie:

 

-Przepraszam...- patrzyła przy tym na swoje buty, a Blaisowi coraz bardziej rzucała się w oczy jej czerwona twarz.

 

-Nic się nie stało- powiedział i zniknął za drzwiami łazienki. Delikatnie zdjął koszulkę, choć i tak poczuł na plecach ból. Obejrzał się w lustrze... no tak... skóra była zaczerwieniona. Jednak bardziej niż swoim dyskomfortem przejmował się inną rzeczą. Właśnie złapał się na tym, że analizuje w pamięci obraz tej dziewczyny. Jak każdy facet patrzył na nią pod kątem atrakcyjności. A nie była brzydka. Nie zauważył w niej niczego szczególnego, ale jeszcze niedawno mogłaby się stać jego kolejną zdobyczą. Był pewien, że gdyby nie był teraz z Ginny to nie zawahałby się ani chwili przed wykorzystaniem tej z pozoru naiwnej dziewczyny. Ale teraz nie był jeszcze tak zdesperowany, a może to zimne strumienie wody ochłodziły zbyt szybko biegnące myśli... kto wie...

 

ROZDZIAŁ IV „Wieczność i chwila są tym samym- obie można zmarnować

            Rudowłosa dziewczyna przetarła oczy i wstała z łóżka, przeciągając się i ziewając. Za oknem od dawna świeciło słońce, swoim wschodem rozpoczynając kolejny upalny dzień. Niby zwykły, ale dla niej wyczekiwany. Dziś miała się spotkać ze swoim chłopakiem, po zaledwie kilku dniach rozłąki. Jej myśli wciąż błądziły wokół Blaisa, zastanawiała się, co on teraz może robić. Jednak wieczorem wreszcie go zobaczy... o ile wymyśli coś, co można by powiedzieć rodzicom. Ginny wiedziała, że jej matka nigdy nie zgodzi się na to, aby znalazła się gdziekolwiek sama z jakimkolwiek Ślizgonem. Nie miała nawet ochoty na dyskusję, bo wiedziała, że matka zacznie wrzeszczeć, nie przyjmując do wiadomości żadnego argumentu, a ojciec na koniec ze strachu przytaknie matce. Tak było zawsze i już będzie. To należało do tradycji w domu Weasleyów i niejednokrotnie denerwowało jedyną córkę w tej licznej rodzinie. Choć nie tylko ją, ale teraz to ona jedyna była najmłodsza i niepełnoletnia.

 

            Ginny spojrzała na łóżko Hermiony. Przyjaciółka wciąż spała, więc postanowiła ją obudzić. Rzuciła ją swoją poduszką i krzyknęła:

 

-Wstawaj Hermiona!- brunetka otworzyła oczy, mruknęła:

 

-Spierdalaj...- a potem znowu je zamknęła i odwróciła się na drugi bok.

 

-Ja jestem dla ciebie miła, a ty mnie wyzywasz... no wiesz...- oburzyła się rudowłosa uśmiechając ironicznie, po czym podeszła do łóżka Hermiony i usiadła na nim.

 

-Słuchaj, co ja mam powiedzieć matce?

 

-Może... cześć mamo, mogę spędzić kilka dni w rezydencji Malfoyów razem z Blaisem Zabinim, moim chłopakiem. I my wcale nie będziemy tam pić alkoholu, zażywać narkotyków ani tym bardziej uprawiać seksu... wtedy na pewno się zgodzi- uśmiechnęła się już rozbudzona panna Granger.

 

-Ale ja mówię poważnie. Bo teraz nie uwierzy w to, że miałam jechać do ciebie, skoro wyprowadziłaś się z domu...

 

-Ej, a skąd twoja matka się dowiedziała, co?

 

-No bo widziała jak rozmawiacie z Ronem przed domem, a potem... oj wiesz Herm jaka ona jest. Wyciągnęła to z niego bo się o ciebie martwi...- powiedziała Ginny z wyczekiwaniem spoglądając na reakcję przyjaciółki.

 

-Przynajmniej ona się martwi. Bo moja matka od tamtego czasu nie próbowała się ze mną skontaktować.- odpowiedziała smutno spuszczając głowę. Gin ją przytuliła...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl