[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wampiry. Piękne istoty, lecz zarazem okrutne, pijające ludzką krew. Bezwzględne. Gdy ofiara  wpadnie w  ich ręce zabijają ją najpierw wypijając ich krew.  Mają jedną zasadę: nie ukazywać się ludziom. Gdy któryś z nich złamie tą zasadę zostaje natychmiast zabity. Lecz przedtem staje przed sądem, gdzie władca wyda wyrok. Rzadko, gdy któryś z nich zostaje uniewinniony. Najczęściej to śmierć. Zależy to od władcy. Tak. Wampirami rządzi król bądź królowa, którzy pochodzą z arystokratycznego rodu, czyli ojciec i matka są wampirami czystej krwi, a nie odszczepieńcy czyli wampiry, które były kiedyś ludźmi. Wampir czystej krwi to już rzadkość. Arystokraci żenią się z odszczepieńcami dzieci pochodzące z takiego związku są nazywane mieszańcami. Dlatego władca musi być sprawiedliwy i bezstronny, aby nie wszczął się bunt i powstańcy nie zabili władcy.  A ich królową jest  różowowłosa piękność o zielonych oczach. To jedna z najpiękniejszych wampirzyc. Wielu zaleca się do niej, ale ona ich ignoruje, gdyż czeka na tego jedynego. Ich wrogami są wilkołaki. Ludzie przybierający postać olbrzymiego wilka. Od lat toczą wojny zabijając się nawzajem. Ale jest jeszcze inny wróg, którego nienawidzą bardziej od wilkołaków. To demony, które kryją się pod postaciami ludzkimi. Ich prawdziwe formy są paskudniejsze i obrzydliwsze od wilkołaków. To są przeciwieństwa wampirów. Oni piękni, a tamci brzydcy. Demony tak jak wampiry wyposażone są w kły. Różnica polega na tym, że oni piją krew, a ich wrogowie wysysają ludzką krew. Obie formy są okrutne. Człowiek i tak umiera. Demony posiadają, także władcę, którym jest czarnowłosy mężczyzna o czarnych jak noc oczach. Zimny i oschły. Bardzo silny. Wszystkie kobiety demony latają za nim jak pszczoła za miodem. Nawet budzi

zainteresowanie wśród kobiet śmiertelnych. Demony potrafią wyczuć wampiry nawet z daleka. Twierdzą, że śmierdzą jak końskie łajno, a wampiry, że gorzej od "pchlarzy".  Wojna od zawsze między nimi jest zażarta. Ale niedługo wszystko się zmieni. Jak głosi przepowiednia.

**

Miała dość. Kolejne nudne przyjęcie. Westchnęła. Wolałaby siedzieć w swojej sypialni i robić coś pożytecznego niż tu stać bezczynnie i słuchać komplementów jej adoratorów. Skrzywiła się, gdy po raz setny usłyszała, że

jej oczy są koloru wiosennej trawy o poranku. Ale była królową i musiała to znosić. Tęsknym wzrokiem popatrzyła na balkon. A gdyby tak...?

- Nawet o tym nie myśl. - usłyszała surowy głos. Odwróciła się. Ujrzała blondynkę o orzechowych oczach. Kobieta ubrana była w czerwoną sukienkę. To była Tsunade. Jej niania. To ona wychowała ją, gdy jej rodzice zginęli w II wojnie między wilkołakami i demonami. Była to jedna z najkrwawszych bitew. Zginęło wiele demonów i wilkołaków, a także wampirów. Właśnie w tej wojnie zginęli. Ojciec został rozszarpany przez wilkołaka, a matka przez demona. Był to okrutny koniec. Niczego nie pamięta, gdyż miała wtedy 4 latka. Niania upierała się, że powinna pamiętać, ale kompletnie niczego sobie nie przypomina. W końcu stwierdziła, że mózg blokuje te wspomnienia, które są dla niej bolesne. Ale one mogą wrócić pod wpływem jakiś silnych emocji.

Ona tam tak nie uważała. To była hipoteza brązowookiej. Wszak była lekarzem i pracowała jako ordynator w szpitalu.

- Ale tu jest tak nudno. - marudziła. - Poszłabym tylko na spacer. - przekonywała ją.

- Jesteś królową. Musisz dać przykład swoim poddanym. - oznajmiła pokazując jej na wampiry. Zrobiła grymas.

- Mam 600 lat. Jestem już dorosła. Mogę robić co chcę i kiedy. - spróbowała innej taktyki.

- Nie. - stanowcza odpowiedź. Usłyszała poruszenie wśród gości. Zamarła. Znała ten zapach. O nie jęknęła. Tylko nie on. Widząc pocierpniętą minę na twarzy wychowanki odwróciła się. To był Rock Lee. Najzagorzalszy

jej adorator. Był on szatynem o czarnych oczach i włosach. Był właścicielem krzaczastych brwi. Syn Gaia Kimoto jej drugiego doradcy.Pierwszym był Kakashi Hatake. Lubiła go, ale nie kochała. Wiele razy dawała mu do zrozumienia, że go nie kocha. W dodatku był młodszy

o 100 lat.

- Idź. - rzekła niania. Popatrzyła na nią. Pokiwała głową. Haruno uśmiechnęła się. Odłożyła kieliszek. Szybkim tempem nie widocznym dla oka zjawiła się na balkonie. Po czym skoczyła lądując lekko i z gracją

na dwóch nogach. Szczęśliwa zniknęła w ciemnościach. Wampirzyca patrzyła jak znika.

- Dobry wieczór. - usłyszała. - Gdzie jest Wasza Wysokość? - spytał się młodzieniec rozglądając się na boki.

- Źle się poczuła i poszła do siebie. - skłamała.

- Szkoda. - powiedział zawiedziony. - Proszę powiedzieć, że przesyłam jej pzodrowienia.- rzekł.

- Oczywiście. - odparła.

- Do widzenia. - pożegnał się . Po czym skierował się ku drzwiom.

 

Uciekała. Nie chciała jeszcze ginąć. To co było bajką nagle stało się rzeczywistością. Wiedziała, że ją goni. Nagle potknęła się. Nie zdążyła wstać kiedy poczuła ręce oplatające ją w talii. Była sparaliżowana ze strachu.

- Nie udało ci się. Żegnaj. - usłyszała. Po czym napastnik pochylił się i zatopił swe kły w jej szyi. Z gardła kobiety wydobył się krzyk. Po chwili wyjął kły z ofiary. Martwe ciało opadło na ziemię.

- W łóżku byłaś świetna, jednak twoja dusza o niebo lepsza. - powiedział na głos. Wtedy do jego nozdrzy doleciał słodki zapach.

- Wiśnia. Kwiat wiśni. - ślinka naciekła mu do ust. Wywęszył, że to kobieta i jest niedaleko. - Ale będę miał ucztę. - zaśmiał się i ruszył za słodkawą wonią. Nie wiedział, że dzisiejszej nocy całe jego życie się zmieni.

 

Biegła. Nagle stanęła. Nasłuchiwała.

- Ktoś się zbliża. - powiedziała do siebie. To mężczyzna. Pachnie jak czekolada pomyślała. Szedł w jej kierunku.Postanowiła poczekać. I coś się jej zdawało, że to nie jest przyjaciel. Nie wiedziała, że los spłata jej figla i to spotkanie ją odmieni. Na zawsze.

**

Biegł. Czuł coraz wyraźniejszą woń kwiatu wiśni, która go przyzywała.

- Stoi. - mruknął do siebie. To już blisko. Za zakrętem pomyślał i skręcił. Widział już zarys sylwetki kobiety. Uśmiechnął się. Czas zacząć ucztę.

 

Zbliżał się bardzo szybko. Czuła go. Doszła do wniosku, że nie może być to człowiek. Wilkołak? Nie zaprzeczyła zaraz. Od razu wyczułaby nieprzyjemny zapach mokrego psa. Skrzywiła się na wspomnienie tego odoru. Chyba, że człowiek, który poruszał się na skuterze lub jechał samochodem, choć jej to wydawało się absurdalne. Najeżyła się. Niedługo tu będzie. za minutę. I nie pomyliła się. Pojawił. Był to mężczyzna. Miała nadzieję, że nie był wrogo nastawiony. Wkrótce się dowie.

 

Zatrzymał się. Od nieznajomej dzieliło tylko 5 metrów. Przyjrzał się jej uważniej. Długie, różowe sięgające do pasa. Zielone oczy. Twarz w kształcie serca. Zgrabna. Dość wysoka. Ubrana w "małą czarną". Na nogach miała dobrane do koloru buty na wysokim

obcasie.Wszystko proporcjonalne. Zbyt idealne. Dostrzegł jej bladą cerę. I wtedy zrozumiał. Była wampirem. I dość pięknym i idealnym, ale wszystkie są takie. Wabią swoje ofiary urodą. Nie mógł zrozumieć tylko dlaczego pachnie tak słodko. Kwiatowo. Zazwyczaj wampiry pachną jak końskie łajno. A tu szok. Powinien wyczuć, że to jego wróg. Ale pachniała inaczej niż inne wampiry, z którymi dotąd się stykał. Postanowił poczekać na jej ruch.

 

Patrzyła jak świdruje ją wzrokiem od góry do dołu. Ona także mu się przyjrzała. Czarne, krótkie włosy i tego samego koloru oczy. Wyższy od niej. Przystojniak przemknęło jej przez myśl. Nie miała wątpliwości  to demon. Ten zapach ją zmyli. Wciągnęła jego zapach. Czekolada? Nie jeszcze coś. Tylko co. Już gdzieś czuła tą woń. Skupiła się. i wtedy ją olśniło. W Afryce. Drzewo hebanowe. Czekolada z domieszką hebanu. Lubi ten zapach. Spojrzała na niego.

- Czego chcesz?-  wysyczała.

- Niczego pijawko.- odgryzł się. Przygotowała się. Ustawiła się w pozycji bojowej. Szykowała się potyczka.

 

On zaatakował pierwszy. Demony są wolniejsze od wampirów, lecz Sakura nie zrobiła uniku, gdyż zrobiła to za późno. Dostała w brzuchu. Cios nie był silny, ale i tak rozłamało drzewo, na którym wylądowała. Ale to ją nie zabolało. Na razie pomyślała. Podniosła się i otrzepała. Uchiha nie marnował czasu. Kopnął ją w głowę. Leży. Znowu. Wstaje. Dość tego przemknęło jej przez myśl. Była zła. Rzadko co wytrącało ją z równowagi. Zazwyczaj była spokojna.

- Nauczę cię jak się postępuje z kobietami. - odezwała się.

- Jasne. Nigdy nie widziałem tak słabego wampira jak ty. - powiedział. To przeważyło szalę.  Już nie była zła. Była wściekła.

- Pożałujesz tego.- warknęła. Gdy pojawił się za nią walnęła go pięścią w twarz. Odleciał parę metrów dalej przewalając ławkę, ale i to go nie zatrzymało. Wylądował w fontannie co spowodowało jej przełamanie. Fontanna z  dzieckiem trzymającym dzbanek pękło na pół i spadło na ziemię. Poczuł ból. Musiał przyznać, że nieźle mu przywaliło. Dotknął tyłu głowy. Syknął. Strasznie go bolało. Popatrzył na rękę, na której znajdowała się czerwona i lepka ciecz. Uświadomił sobie, że to jego krew. Pomacał dokładnie ranę. Coś mu utkwiło w rozcięciu. Wyjął to i rzucił na trawę. Okazał się to odłamek rzeźby. Buchnęła krew. Po chwili rana zaczęła się goi. Po chwili nie zostało ani śladu.

- Ty. - wysyczał. -Zabiję cię. - dodał. Uderzył ją.  Z kącika ust poleciała jej krew. Zlizała ją. Zadał drugi cios. Usłyszała chrzęst łamanych kości. Upadła. Złamała jej żebra. Skrzywiła się czując jak się zrastają. Nie było to przyjemne. Znów uderzenie w twarz. Cofnął się kilka kroków w tył. Wytarł rękawem krew. Źle zrobił uznając ją za słabą. Dorównywała mu siłą.

- Ta walka zaczyna mnie nudzić. Czas ją zakończyć. - zaczęło się coś dziać z jego ciałem. Zrozumiała. Chciał przybrać swoją prawdziwą postać. Już miał to zrobić. Gdy poczuł na ramieniu czyją rękę.

- Przestań. - usłyszał ostry głos. Znieruchomiał. Odwrócił się i zobaczył...

**

Za nim stał mężczyzna, który go wychował.  Miał on czarne, długie włosy. Oczy nie miał koloru jak oczy węża. Nic dziwnego. Wszyscy się go bali i nazywali "panem węży". Co niektóre demony to brzydziło, ale traktowały go z szacunkiem. Poczuł jak coś oślizgłego otarło mu się o nogi. Wzdrygnął się.

- Trzymaj tą paskudę ode mnie. - rozkazał.

- Chodź do mnie Hebi. - powiedział czarnowłosy. Uchiha patrzył jak biały wąż o żółtych oczach co chwila wysuwając język wślizguje się na ciało swego pana i owija mu się wokół szyi. Zrobiło mu się niedobrze.

- Czego chcesz Orochimaru?  - spytał się brunet.

- Zostaw ją. - rzekł lakoniczne. Uniósł pytająco brew.

- Niby czemu? - zapytał się.

- Bo miałbyś na karku wszystkie wampiry, gdybyś ją zabił. - wyjaśnił.  Znieruchomiał. Dotarła do niego aluzja. Spojrzał na wampirzycę, ale nie dostrzegł w niej nic nadzwyczajnego, choć z wypowiedzi opiekuna wywnioskował, że musi być kimś ważnym skoro gdyby ją pozbawił życia pijawki ścigałby by go, aż w końcu by go dopadły i pomściły śmierć różowowłosej. Ale kim? zastanawiał się.

- Kim ona jest? - zwrócił się do czarnookiego.

- To Sakura Haruno. - padła odpowiedź. Sakura Haruno powtórzył w myślach. To nazwisko było mu znane.  I wtedy go olśniło, czyli to....uśmiechnął się.

- Wracaj. Zaraz do ciebie dołączę. - oznajmił.

- Tylko się pospiesz. - dodał na odchodne.  Po czym odwrócił się i zniknął. Żółte ślepia gada śledziły go uważnie. W końcu i węża już nie było widać.

 

Zdezorientowana patrzyła na wroga. Nie rozumiała dlaczego się uśmiechał. Wiedziała, że to ma coś wspólnego z nią. Przeklęła, że nie może czytać w jego myślach. Jakby natrafiła na barierę. Była tak zajęta własnymi myślami, że straciła czujność co wykorzystał. Przygniótł ją do muru. Próbowała się wyswobodzić, ale unieruchomił jej nogi i ręce. Bezsilna przestała się szarpać i spojrzała na niego z wściekłością w oczach.

- Puszczaj.- warknęła.

- Spokojnie ślicznotko. Nic ci nie zrobię. - powiedział.

- Nie nazywaj mnie tak. - rzekła zła. Zignorował.

- Masz na imię Sakura Haruno? - patrzył na nią.

- Co ci do tego? - prychnęła.

- To oznacza tak.- stwierdził. - Czyli jesteś królową wampirów? - dodał. Zastygła. Przeklęła. Jak się domyślił. Nie może tego po sobie pokazać.

- Chyba nie masz wszystkich klepek. - oznajmiła.

- Tak jak myślałem. - powiedział. Do jej nosa doszła znajomy zapach sake. Uśmiechnęła się czując, że się zbliża. On też to wyczuł.

- Ktoś po ciebie biegnie. Szkoda. Czas na mnie. - mruknął. Pochylił się i szepnął jej do ucha:

- Do następnego razu kotku. Gdy się spotkamy ponownie dokończymy naszą zabawę. - puścił ją. Doleciał do niej jego zapach. Gdy się obejrzała jego już nie było. Po chwili z ciemności wyłoniła się postać blondynki.

- Sakura! - krzyknęła i zatrzymała się przed nią. - Wszystko w porządku? - spytała się zatroskana.

- Tak. - odparła patrząc w stronę, gdzie zniknął jej przeciwnik.

- Wracajmy do pałacu. - rzekła i ruszyła biegiem. Tsunade spojrzała zaniepokojona zachowaniem wychowanicy, ale pobiegła w ślad za nią.

**

Sakura biegła szybko mijając przeszkody, które widziała w zwolnionym tempie. W końcu z daleka dostrzegła zarys pałacu. Wskoczyła przez okno, gdyż szybciej mogła znaleźć się w pomieszczeniu. Czując się bezpiecznie usiadła na kanapie z przyzwyczajenia, ale także było łatwiej jej myśleć. Nadal czuła aurę. Była taka mroczna i przerażającą, ale także taka tajemnicza i przyciągała ją jak magnez. Wyczuła ją, gdy tamten demon chciał się przemienić. To nic on chyba chciał zjeść? pomyślała. No bo żaden wampir czy demon wyczuwszy siebie nawzajem nie narażałyby się, gdyż oficjalnie panował pokój zwarty  między nimi. Posmutniała przypominając sobie, że został zawarty przez Tsunade i króla demonów. Jej rodziców nie było już przy niej. Szkoda przemknęło jej przez  myśl. Potrząsnęła głową. Wróciła rozmyślaniami dotyczącymi pokoju. Jak pamiętała ten król chyba nazywał się....przypomnij sobie. Już wiem. Fugaku Uchiha. Przybył on wraz z małżonką Mikoto. Pamiętała ją. Była to przemiła kobieta jak na demona. Polubiła ją od pierwszego spotkania.  Przyprowadził ze sobą także dwójkę synów. Widziała ich raz. Wtedy zostawiono ją razem z nimi by się mogli pobawić. Starszy. Miał imię Itachi z tego co pamiętała. Miał czarne włosy i oczy. Był chłodny, ale milszy od swego młodszego brata, którego znienawidziła. Miał na imię Sesuke albo Yosuke...jakoś tak. Był chłodniejszy i oschlszy od brata. Ale ładniejszy od niego. Była wtedy mile nastawiona do demonów. Chciała się z nim wtedy pobawić, ale on prychnął i powiedział, że z pijawkami nie będzie się bawić. Zmroziło ją to. Ale spróbowała jeszcze raz. Wyciągnęła rękę, ale ją odtrącił. Więcej już nie  próbowała. Do końca wizyty bawiła się ze starszym z braci. A on stał i obserwował ją z daleka z dziwnym wyrazem w oczach. To był pierwszy i ostatni raz, gdy go widziała. Zaraz, zaraz dlaczego powróciła do wspomień z dzieciństwa? zastanawiała się. Po chwili w środku pojawiła się blondynka.

- Co się stało? - spytała się zatroskanym głosem.-  Pędziłaś tak szybko. - dodała.

- Spotkałam demona.- wyznała. - Walczyliśmy. Ale w pewnym momencie pojawił się jakiś facet z wężem i przeszkodził mu chyba w przemianie. O czymś rozmawiali. - przerwała widząc minę opiekunki.

- Orochimaru. - wyszeptała. - Mów co było dalej.- rozkazła się. Zdziwiła się. Tsunade zachowywała się inaczej niż zwykle.

- Nagle tamten odszedł, a ten drugi co z nim walczylam odgadł moje imię i nazwisko. Nawet tym kim jestem. Powiedział, że następnym razem dokończymy walkę. - zakończyła swą opowieść, choć pominęła parę drobnych szczegółów.

- Wiesz kim był ten co z tobą walczył? - spojrzała na Haruno. Dziewczyna pokręciała głową.

- To był Sasuke Uchiha, król demonów. - oświadczyła. Różowowłosa zamarła.

- To niemożliwe. - wyszeptała. - Przecież on nie żyje. Tak mówiłaś. - spojrzała na wampirzycę. - Dlaczego mnie okłamałaś? O co tu chodzi? - popatrzyła na nią stanowczo.- Żądam wyjaśnień. - oznajmiła poważnie.

 

Sasuke wracał do pałacu. Uwielbiał latać nocą. Wtedy mógł się wyciszyć i było tak spokojnie. Zawsze mógł popatrzeć na gwiazdy. Zatrzepotał i wylądował na balkonie przybierając postać ludzką.

- W końcu jesteś. - usłyszał znajomy głos. - I jak ci się podobała? - dodał Orochimaru wychodząc z cienia.

- Nie wiem o czym mówisz.- rzekł zimnym pozbawionym uczuć głosem.

- Wszystkie wampiry są piękne. - wzruszył ramionami.

- Nie chodziło mi o urodę, ale charakter. - powiedział.

- Nie twój interes. - prychnął i odszedł zostawiając opiekuna samego. Pokręcił głową. Jego nie oszuka. Wiedział, że Sakura w pewien sposób go zainteresowała. Spojrzał na księżyc. Powiał lekki wietrzyk, wąż zasyczał.

- Wiem. - pogłaskał go po łebku. - Już niedługo. - rzekł wpatrując się w gwiazdy.

**

Dlaczego? - powtórzyła patrząc na blondynkę. Milczała.

- No dobrze. Powiem ci.- usiadła wygodnie na fotelu kupując trochę czasu by wszystko przemyśleć.

-Nie chciałam, abyś go zabiła.- zaczęła. Sakura spojrzała na Tsunade.Analizowała słowa wypowiedziane przez wampirzycę. Nic z tego niezrozumiała. Okłamywać ją po to, aby go nie zabiła? zastanawiała się.

- Ale co ma wspólnego z tym, że mnie okłamałaś? - spytała się.

- Chodzi o to, że...- nie dokończyła. Złapała się za głowę.

- AAAAAAAAAAaa. - z jej ust wydobył się okrzyk bólu. Zgięła się wpół. Dziewczyna zerwała się i podbiegła do opiekunki.

- Wszystko w porządku? - zapytała się. Ale brązowooka nie zwracała na niej uwagi.

-Powinna znać prawdę...Trzeba to zrobić....- rzekła. Ale zaraz znów jęknęła z bólu. Różowowłosa patrzyła przerażona na wykrzywioną bólem twarz kobiety.

- To jej przeznaczenie.....Ona.....AAAAAAAAAAaa. - kolejny krzyk wydobył się z jej ust.

- Proszę.....Pozwól mi powiedzieć.....- szepnęła w amoku. Zielonooka patrzyła na to. Chora wyglądała jakby z kimś rozmawiała. Brązowooka zaczęła chylić się ku podłodze. Jakby ktoś próbował ją zmusić do posłuszeństwa. Ale dzielnie walczyła. Kolejny okrzyk. Ból stawał się nie do niezniesienia. Pomału poddawała się woli przeciwnika. W końcu zmusił ją do klęczenia.

- Wygrałeś..Nic jej nie powiem. Tylko przestań to boli.- odparła zbolałym tonem. Po chwili uspokoiła się.Obserwowała jak mentorka uspokaja się.  Złapała ją za ramię i pomogła wstać.

- Dobrze się czujesz? - spytała się z troską.

- Tak.- uśmiechnęła się słabo.

- Nic nie mogę ci powiedzieć. On nie pozwala.- wyszeptała drżącym tonem.

- Jaki On?- spojrzała na nią pytająco.

- Nie mogę. - powtórzyła.

- Rozumiem. - rzekła.

- Lepiej już pójdę. - wstała kierując się do drzwi. Obserwowała kątem ruchy mentorki, ale chyba czuła się dobrze. Drzwi zamknęły się za nią.Westchnęła. Jej wzrok powędrował na widok za oknem. Ściemniło się.Księżyc wyszedł zza chmur. Jego światło padło przez okno oświetlając bladą skórę bohaterki. Wyglądała jak duch księżniczki, który pokutuje za swoje grzechy. Każdy kto by to zobaczył patrzyłyby na to zafascynowany. Wyglądała pięknie w blasku księżyca.

 

Na drzewie siedziała postać ubrana w płaszcz. Nie widać było twarzy, gdyż zakrywał ją kaptur.

- Udało się. - mruknęła postać.

- Świetnie Jeszcze chwila.- usłyszał głos przy uchu.

- Wiem.- oświadczył nieznajomy.

- Nieźle ją urządziłeś. Aż cię błagała.- zachichotał.

- Ona prosi. - rzekł.

- No tak. Ale ja zostaje przy swoim.- oznajmił uparcie.

- Rób jak chcesz.- wymamrotał.

- Spotkamy się tam, gdzie zawsze.- powiedział głos i umilkł. Postać wstała. Spojrzał ostatni raz księżniczkę stojącą w oknie.

- Ty i przeznaczenie. Powodzenia.- rzekł.

 

Drgnęła. Obróciła twarz na drzewo wiśni, ale nikogo nie zobaczyła. Powróciła znów spojrzeniem na niebo.

 

Nie spał. Wyskoczył przez okno swej i usiadł na dachu. Gwiazdy. Małe punkciki świecące na niebie. Jest ich wiele, ale nikt nie wie ile.Uwielbiał patrzeć na nie. To go uspokajało i pomagało myśleć. Wziął głęboki oddech. Czuł ja powietrze dostaje się do płuc. Zapach wiśni.Kwiatu wiśni. Sakura pomyślał przywodząc na myśl ją. Jej zapach. Był taki słodki i odurzający. Jak narkotyk. Nigdy nie spotkał żadnej ofiary, nawet wampira o takim zapachu. Nigdy. Musiał przyznać, że świetnie walczy. Dorównywała mu siłą, chociaż nie wiedział co by się stało jakby ukazał swoją prawdziwą formę. Wyobrażał sobie jak zatapia w jej ciele swoje pazury. Jak zamienia się w proch. To budziło jego satysfakcję. Widząc jak kona. Demony to potwory, które uwielbiają zabijać. Często gdy złapią swoje ofiary torturują je. Sprawia im to przyjemność. A potem zabijają. Sasuke raczej się do takich nie zaliczał, chociaż czasem lubił pobawić się z swą zdobyczą w kotka i myszkę. Budził respekt i szacunek. Bano się go. Ale musiał rządzić twardą ręką.

- Niedługo znów się spotkamy moja słodka.- rzekł.- A wtedy szykuj się na powolną śmierć. - dodał uśmiechając się ukazują lśniąco białe kły.

 

- Dość. - mruknęła. Odwróciła się i skierowała w kierunku drzwi. Wyszła z salonu. Po drodze zajrzała do blondynki. Uspokoiła się widząc ją pogrążoną we śnie. Zamknęła drzwi. I weszła do swego pokoju, który był nieopodal.

**

Nastał ranek. Mieszkańcy miasta spieszyli się do pracy. Dzieci i młodzież do szkoły. Zwykły dzień jak każdy inny. Wampiry siedziały w swoich kryjówkach. Także Sakura. Stała na środku swego pokoju. Nie wychodziła w dzień w tak słoneczną pogodę. Choć ją kusiło, aby pójść na mały spacerek. Ale nie mogła. Gdyby to zrobiła ludzie dowiedzieliby się kim jest. No raczej jej skórę, która w słońcu robiła się przezroczysta. Odbijały się na niej promienie słońca. Wyglądało to niesamowicie.

- Szkoda.- westchnęła patrząc tęsknie na ogród. Musiała poczekać, aż ściemni. Chciała to wszystko co wydarzyło niedawno poukładać w głowie.

 

Uchiha udał się na mały spacer. Demony mogły spokojnie poruszać w dzień jak i w noc. Przybierały postać ludzi. Nic im nie groziło. Choć często polowały w nocy. Wtedy nikogo prawie nie spotykały. Mogły w spokoju znaleźć swą ofiarę i pobawić się co niezmiernie wręcz uwielbiały. Zazwyczaj chodził po mieście w poszukiwaniu przekąski na kolację. Wybierał najsmakowitszą pachnącą zdobycz. Zapamiętywał jej zapach, a wieczorem wysysał jej duszę. Jeśli była to kobieta, która mu się spodobała. Spotykał się z nią jakiś czas, zaciągał do łóżka i zabijał, gdy mu się znudziła. Nie miał wyrzutów sumienia. Nie zabijał tylko kobiet w ciąży i idącą z dzieckiem w nocy, gdyż nie lubił zabijać dwóch osób, a przecież musi coś jeść. Lecz teraz był inny powód, a mianowicie ona. Postanowił trochę pomyśleć. Poszedł do parku, gdzie z nią walczył.  Gdy się tam znalazł rozejrzał się po pobojiwsku. Wyglądało to jakby przeszedł tędy huragan. Drzewa połamane, wszędzie walały się kawałki drewna pozostałości po ławce. Fontana została rozbita na dwie części. A posąg leżał u jej podnóża. Wyglądało to jak gdyby uderzyło w nią coś wielkiego i silnego. Nadal czuł jej zapach, choć słaby. Jego zmysły szalały. Usiadł na ławce. Postanowił na nią poczekać. Nie spieszyło mu się nigdzie. Zamknął oczy i oddał się marzeniom o niej. Jak ją zabija.

 

Las. Jest cicho. Ptaki nie śpiewają. Nic. Tylko cisza. Lecz ten spokój nie trwa długo. Zostaje przerwane przez dziwny hałas. Pośród drzew widać zarys zwierzcej sylwetki. Biegnie. Jego duże łapy stykają się z miękkim mechem. Wygląda jakby się gdzieś spieszyło. Wilk. Drapieżnik. I nic nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jego monstrualne rozmiary. Był duży. Zwierzę było koloru jasnobrązowego. Taka złoty brąz. Oczy koloru niebieskiego. Dziwny zwierzę. Wyglądem przypomina wilka, choć żaden nie ma niebieskich oczu. W pysku trzyma jakieś zawiniątko. Jednym skokiem pokonał rzekę znajdując się po drugiej stronie. Jeszcze trochę pomyślał wilk. Z oddali zobaczył dwupiętrowy dom koloru zielonego z czerwonym dachem. Uśmiechnął się. Wynurzył się z lasu. Nagle zaczął się zmieniać. Kształty ciała zmniejszały się. Przednie łapy zmieniły się w ręce, a tylne w nogi. Stwór stanął na dwóch. Sierść zniknęła, a jej miejsce zastapiła skóra. Wilk przemienił się w człowieka. Blondyn rozwiązał tobołek i ubrał. Po chwili znalazł się przed domem. Wszedł do niego. Nikt na niego nie czekał.

- Już jestem. - powiedział. Ale odpowiedziała mu cisza. Wszedł do kuchni. Ale nikogo w niej nie zastał. Na stole dostrzegł karteczkę. Wziął ją i przeczytał:

Miałem pilny interes. Musiałem wyjechać do Tokio.

Wrócę za dwa dni.

Jiraya

Rzucił ją do kosza. Westchnął.

- Znowu.- mruknął. Jiraya ciągle, gdzieś wyjeżdzał zostawiając go samego. Jego wuj już

nie miał dla niego czasu. Ale na nic nie mógł poradzić. Poszedł na górę by się przesapać,

gdyż był zmęczony.

 

Ściemniło się. Haruno wyskoczyła przez okno lądując na dwóch nogach. Zaczęła biec. Po chwili już była na wczorajszym polu walki.

- Niezłe pobojowisko. - mruknęła.

- Wiedziałem, że przyjdziesz.- drgnęła. Spojrzała w kierunku ławki, na której siedział on.

**

Siedział sobie na ławce jak gdyby nic. Skrzywiła się. Nie miała ochoty na walkę.

- Jeszcze tego brakowało. - mruknęła.

- Słyszałem.- powiedział Uchiha. Przewróciła oczami.

- Po co tu przylazłeś? - zapytała się go.

- Przyszedłem, aby dokończyć to co zaczęliśmy, a nam przerwano.- powiedział wstając z ławki.

- Innym razem. Nie teraz królu pijawek. - zadrwiła się. Uśmiechnął się. Więc już wie. Tym lepiej dla mnie pomyślał.

- I kto to mówi? Królowa krwiopijców? - zaśmiał się. Wampirzyca nie było zadowolona z tego faktu. Wolała anonimowość. Chciała się stąd ulotnić, gdy poczuła, że nie może się ruszyć.

- Nie tak szybko maleńka. Nigdzie nie pójdziesz.- odezwał się. - Wiedziałem, że będziesz chciała uciec, dlatego nałożyłem na ciebie paraliż. - uśmiechnął się zwycięsko.- A teraz szybko to zakończę. - zbliżał się do niej, a ona nie mogła nic zrobić. Tylko czekać na śmierć.

 

 

Kioto. Dookoła las. Księżyc już dawno świeci. Na głazie siedzi mężczyzna w kapturze i wpatruje się w niebo. Wygląda jakby na kogoś czekał. Coś zaszeleściło w krzakach.  

Nieznajomy nie poruszył się.

- Jak zwykle pierwszy.- zauważył przybysz.

- Lubię ciszę przed burzą.- oznajmił. Po kilku minutach można było usłyszeć kroki dosłyszalne dla ludzkiego ucha.

- W końcu jesteś. - powiedział pierwszy.

- Nie mogłam szybciej.- odparła.

- Jesteśmy już wszyscy. Pora zaczynać. - wtrącił się drugi. Nieznajomy wstał z kamienia i stanął obok dwójki towarzyszy.

 

 

Stanął przed nią. Kosmyk włosów opadł jej na czoło. Sasuke podniósł rękę i odgarnął go za ucho.

- Nie dotykaj mnie. - warknęła.

- Widzę, że charakterek masz ostrzejszy niż inne wampiry. - stwierdził. Dotknął jej policzka. - Szkoda takiej pięknej buzi. - dodał. - Żegnaj.- miał zadać jej śmiertelny cios. Gdy nagle dziewczyna złapała go za rękę i przerzuciła co spowodowało spotkanie z ziemią. Podniósł się otrzepując.

- Jestem pod wrażeniem. - oznajmił. - Nie będzie z tobą łatwo. - Brunet zdjął koszulę. Bacznie obserwowała co on robi. Kolor jego skóry zmienił się na jasny brąz. Włosy zmieniły kolor na biały. Sięgały teraz do pasa. Oczy były koloru brązowego. Na nosie pojawiło się znamię w kształcie gwiazdy. Paznokcie wydłużyły się. Z pleców wyrosły skrzydła.  Więc to jest jego prawdziwa przemiana. Obrzydliwa to nie była. Tylko raczej przerażająca i....seksowna pomyślała. O czym ja myślę? Przestań skup się zganiła się w myślach. Musiała przyznać, że jak na demona to jest dobrze umięśniony. Znowu!!!! jęknęła w myślach. Muszę to skończyć zanim całkowicie zwariuję przemknęło jej przez myśl.

- Już po tobie. - wzbił się w powietrze. Skrzywiła się. Miał nad nią przewagę. Nie umie latać. Musi go obserwować. I to dobrze.

 

 

- Jak myślicie uda się nam? - spytała się kobieta.

- Musi.- odezwał się pierwszy.

- Inaczej wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne.- oświadczył drugi.

- Królowa i Król jakoś nie są do siebie przekonani, a z Wilkołakiem się jeszcze nie spotkali. - oświadczyła.

- Ale wkrótce ich drogi i przeznaczenia splotą się ze sobą, a wtedy nie będzie odwrotu.- powiedział nieznajomy.

- Tak.- zgodził się przybysz.

- Niedługo dołączy czwarta osoba. - rzekła.

- Wiem.- poprawił płaszcz.

- No dość. Do zobaczenia za miesiąc. - zakończył drugi i ruszył w drogę powrotną. To samo zrobili pozostali.

 

 

Długie, granatowe włosy, którymi bawi się wiatr. Przystanęła. Poprawiła je. Wiedziała, że przybywa bez zapowiedzi, ale Sakura przyjmie ją z otwartymi ramionami. Stanęła przed drzwiami. Zapukała. Otworzyła jej Tsunade.

- Hinata.- ucieszyła się blondynka.- Wejdź. - przepuściła ją.

- Gdzie jest Sakura? - spytała się swym śpiewnym głosem.

- Poszła na coś zapolować. Niedługo powinna być.- rzekła. Białooka przysiadła na kanapie. Musi poczekać. Ma jej przecież coś ważnego do powiedzenia.
**
Krążył wokół niej jak sęp wokół niej. Obserwowała go uważnie. Czekał na jej najmniejsze potknięcie. Z powietrza wyglądała jak mała mróweczka. Teraz pomyślał i poleciał w dół. Był szybki. Nim się zorientowała wpakował swoje pazury w jej brzuch wyrywając kawał mięsa. Jęknęła z bólu. Krew lała się strumieniami brudząc jej ubranie. Rana zaczęła się sklepywać, a wnętrzności odrastać co nie było przyjemne. Przeklęła. Wstała i rozejrzała się poszukując wroga. Na szczęście wzrok miała dobry. Zaatakował ją od tyłu, ale zręcznie odskoczyła.

- Nieźle.- rzekł z uznaniem.- Ale to za mało. - dodał. Nagle w jego ręku pojawiło się jakieś niebieskie światło. - Chidori.- ruszył na nią.

 

 

Białowłosy wszedł do domu. Nareszcie pomyślał. Naruto powinien być u siebie w pokoju. Ostatnio nie ma dla niego dużo czasu. Zaczął wspinać się po schodach. Podszedł do drzwi i otworzył je. Na łóżku pochrapywał sobie w najlepsze blondyn. Widać było, że był bardzo zmęczony, gdyż nawet nie rozebrał się tylko spał w ubraniu. Dość często mu się to zdarzało. Postanowił z nim porozmawiać, gdy się obudzić, bo nie miał serca wyrywać swego bratanka ze snu. Cicho zamknął drzwi, ale musiał tego robić, bo jego i tak nic nie obudzi.

 

 

Orochimaru siedział na krześle. Westchnął.

- Nie powstrzymasz go. - przemówił wąż.

- To nic nie da. On nikogo nie słucha.- odparł.

- Racja. Chyba ma to po ojcu.- wysyczał wąż.

- Tak. Fugaku. - rzekł zamyślony. - Był dobrym władcą.- dodał po chwili.

- Doskonałym.- przyznał mu wąż rację.- Co się stanie jeśli ją zabije? - spytał po chwili.

- Nie zabije.- oświadczył z całą pewnością.

- Skąd wiesz? - popatrzył na niego pytająco.

- Nikt nie uniknie swego przeznaczenia.- powiedział. Wąż zamilkł.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl