[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JACOUELINE BAIRD
Grzeszna namiętność
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney Sztokholm • Tokio • Warszawa
Tytuł oryginału: Guilty Passion
Pierwsze wydanie:
Mills A Boon Limited. 1992
Przekład: Beata Włast
Redakcja: MiraWeber
Korekta:
Helena Kamińska Stanisława Lewicka
© 1992 by Jacgueline Baird
© for the Pólish edition by Arlekin - Wydawnictwo Harlequin
Enterprises sp. z o.o., Warszawa 1993
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości działa w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - żywych i umarłych - jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Desire są zastrzeżone.
Skład i łamanie: COMPTEXT, Warszawa Printed in Germany by ELSNERDRUCK
ISBN 83-7070-237-6 Indeks 392006
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rebeka rozejrzała się po sali wykładową i usiadła w pierwszym rzędzie obok swojego szefa. Sala była prawie pełna.
- Miałeś rację, Rupercie, to nazwisko przyciąga publiczność - przyznała, zwracając się do siedzącego obok mężczyzny.
- Przecież zawsze mam rację - uśmiechnął się szeroko. - Cii. Oto on.
Rebeka przyszła na wykład z antropologii tylko dlatego, że Rupertowi bardzo na tym zależało. Rupert i jego żona Mary studiowali rażeni z Benedyktem Maxwellem, dzisiejszym wykładowcą.
- Dobry wieczór państwu, dziękuję za przybycie. Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom i nikogo nie zanudzę.
Zanudzi! Już brzmienie jego głosu było elektryzują
ce. Rebeka oblała się rumieńcem, kiedy jej wzrok
nieoczekiwanie skrzyżował się na chwilę ze spojrze
niem ciemnych, błyszczących oczu. Ten mężczyzna
miał jakąś niezwykłą siłę przyciągania i zaskoczona
poczuła, że budzi w niej pożądanie. Wstrzymała
oddech, serce jej zamarło. Po raz pierwszy przytrafiło
jej się coś takiego. Jej ogromne fiołkowe oczy roz
szerzyły się jeszcze bardziej, usta rozchyliły się ze
zdumienia. Nigdy się nie spotkali, a jednak wszystko
w nim wydawało się znajome...
Stał przed publicznością ze swobodą i opanowa-
6 GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ
niem. Był wysoki, znakomicie zbudowany. Szerokie ramiona, rozbudowana klatka piersiowa, długie, muskularne nogi, ani grama tłuszczu.
Rebeka słuchała jak w transie opowieści o jego pełnym przygód i niebezpieczeństw życiu. Przed sześcioma laty wyruszył na wyprawę do dżungli amazońskiej. Dwanaście miesięcy później pozostali uczestnicy wyprawy donieśli o jego śmierci. Widzieli, jak prąd zniósł go w stronę wodospadu. Nikt nie mógłby przeżyć takiego wypadku. A jednak rok temu powrócił cudem do. cywilizacji, spędziwszy cztery lata na badaniu zwyczajów nie znanego dotąd plemienia indiańskiego. Jego książka o tych badaniach miała ukazać się w przyszłym tygodniu i Rebeka była przekonana, że zdobędzie ona o wiele więcej czytelników niż inne prace z dziedziny antropologii.
Wiedziano o nim niewiele i gdy pojawił się teraz w środowisku naukowym, wywołał w nim wielkie poruszenie. Niektórzy bardziej konserwatywni antropologowie z trudem ukrywali zawiść. Tymczasem Benedykt Maxwell, nie zrażony krytyką, jeździł z wykładami po całym świecie, by nie pozwolić ludziom zapomnieć o losie południowoamerykańskich Indian i niszczeniu lasów tropikalnych.
Rebeka w pełni podzielała jego poglądy, a gdyby nawet wcześniej uważała inaczej, sam widok wykładowcy przekonałby ją do sprawy.
Miał czarne, dość długie włosy, które opadały swobodnie na kołnierz marynarki. Nie był właściwie uderzająco przystojny. Szerokie czoło i czarne, krzaczaste brwi w połączeniu ze sporym nosem i mocno zarysowaną szczęką nadawały jego twarzy surowy
GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ 7
i groźny wygląd. Sprawiał wrażenie silnego i zdecydowanego, a przy tym miał prawdziwie piękne oczy.
To były dwie najkrótsze godziny w życiu Rebeki, a gdy skończył wykład, wstała i z zapałem biła brawo. Jego złotobrązowe oczy spoczęły na niej i przywiodły jej na myśl dużego, drapieżnego kota, zaraz jednak uśmiech rozjaśnił jego surową twarz i wrażenie prysło.
W podnieceniu odwróciła się do swego szefa.
- Był wspaniały, naprawdę wspaniały.
Rupert roześmiał się. Był to potężny, niedbale ubrany mężczyzna z grzywą siwych włosów. Kiedy ojciec Rebeki był chory, Rupert zatrudnił ją jako asystentkę. Parę miesięcy później, po śmierci ojca, sprzedała dom rodzinny i wynajęła pokój u Ruperta i Mary.
Szef przyjaźnie otoczył ją ramieniem.
- A więc ty także - pokręcił głową - co to jest... Najpierw Mary oszalała, gdy dowiedziała się, że Ben przyjeżdża, a teraz wygląda na to, że i ty jesteś nim absolutnie oczarowana.
Rebeka zaśmiała się i potrząsnęła głową, usiłując ukryć podniecenie, które wzbudził w niej Benedykt Maxwell.
- Wstydź się, Rupercie — zażartowała. - Wiesz dobrze, że Mary nie widzi nikogo poza tobą i małym Jonathanem.
- No chyba. - Rupert uśmiechnął się z zadowoleniem. Rebeka wiedziała dlaczego. Tydzień temu Mary, po dziesięciu latach małżeństwa, urodziła wreszcie chłopca. Zaledwie wczoraj wrócili do domu ze szpitala.
- Słuchaj, może poszłabyś na bankiet u rektora i wytłumaczyła mnie jakoś. Zajrzę później. Najpierw muszę zobaczyć, jak Mary daje sobie radę.
8 GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ
- Oczywiście, Rupercie. Ucałuj oboje ode mnie.
Rebeka, nadal uśmiechając się, przeszła przez dziedziniec uniwersytetu i ruszyła w stronę rektoratu. Zatrzymała się przed drzwiami rektora, zawróciła nagle i pobiegła w stronę damskiej toalety. Nerwowe skurcze żołądka przypisała niestrawności, ale w głębi duszy wiedziała, że okłamuje samą siebie. Świadomość, że stanie twarzą w twarz z Benedyktem Maxwel-lem, napełniała ją podnieceniem, jakiego nigdy dotąd nie doświadczyła. Weź się w garść, dziewczyno, pomyślała, i, odłożywszy torebkę na bok, zaczęła studiować swe odbicie w lustrze.
Czy ta zarumieniona dziewczyna o błyszczących oczach to naprawdę ona? Zachowywała się nieprzytomnie. Opłukała twarz zimną wodą, wytarła ją do sucha i starannie poprawiła makijaż, który i przedtem był minimalny. Trochę tuszu na długich, gęstych rzęsach, odrobina różowej szminki na pełnych wargach-z westchnieniem obejrzała rezultat.
To beznadziejne. Była wykształcona, inteligentna, świetnie sprawdziła się jako asystentka profesora Ruperta Barta, wykładowcy na wydziale prawa. Stanowiła idealną partię dla każdego mężczyzny. Niestety, mając niespełna metr sześćdziesiąt wzrostu, ogromne fiołkowe oczy i długie czarne włosy, które, choć upięte starannie w kok, wykazywały nieznośną tendencję do zwijania się w loki, wciąż przypominała, mimo kusząco zaokrąglonych kształtów, młodziutką bohaterkę powieści Nabokova - Lolitę. Zadrżała, a nieprzyjemne wspomnienie przyćmiło blask jej oczu. Znowu westchnęła. W prostej szmizjerce z niebieskiego jedwabiu wygląda zupełnie jak pensjonarka. Taka znana osobistość nie zwróci na nią w ogóle
GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ 9
uwagi. A nawet jeśli - nigdy nie potraktuje jej poważnie. Żaden mężczyzna nie traktował jej poważnie.
Rebeka stała w kącie wspaniale umeblowanego pokoju i od niechcenia przysłuchiwała się toczącym się wokół rozmowom. Odą uwagę skupiła na mężczyźnie, który stał w samym środku sali otoczony przez najwybitniejszych uczonych Oksfordu. Przekazała przeprosiny Ruperta rektorowi, zauważając przy okazji, że jego sekretarka, Fiona Grieves, wysoka rudowłosa kobieta przypięła się do honorowego gościa jak pijawka.
Rektor Foster, tak jak wypadało, przedstawił Rebekę Benedyktowi M axwellowi, a on, kiedy stała nie mogąc wykrztusić słowa, wymruczał grzecznościową formułkę i, nie zwracając na nią uwagi, kontynuował rozmowę z Fioną. Rebeka, urażona jego obojętnym zachowaniem, ukryła się w kącie, aby stamtąd móc obserwować mężczyznę swych marzeń.
- Rebeko, to nie w twoim stylu kryć się po kątach, chodź, przedstawię cię Benedyktowi.
Drgnęła na dźwięk głosu Ruperta i, stawiając kieliszek na parapecie, z ociąganiem zrobiła parę kroków w jego stronę. Stał w towarzystwie Benedykta, Fiony i rektora. Czuła się idiotycznie. Otworzyła usta, by powiedzieć, że już ją przedstawiono, ale Rupert nie dopuścił jej do głosu. Objął ją ramieniem i zwrócił się do rozmawiających.
- To jest Rebeka, moja asystentka. Pamiętasz starego Blacket-Greena, Ben? To właśnie jego córka, równie mądra jak ojciec.
- Rupercie - upomniała go, mając nadzieję, że ziemia rozstąpi się i ją pochłonie. Nie miała pojęcia, dlaczego Benedykt Maxwell robi na niej takie wrażenie
10 GRZESZNA NAMIĘTNOŚĆ
i wcale nie była pewna, czy sprawia jej to przyjemność.
- Wybacz, złotko.
Zdobyła się na uśmiech, dopóki Benedykt Maxwell, uwolniwszy się od Fiony, nie zwrócił ku niej swych błyszczących oczu, przypominających oczy lwa.
-Córka świętej pamięci profesora Blacket-Greena? ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]