[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się tu dziwne rzeczy, a teraz pan traktuje mnie jak jakieś popychadło fo-jestem taki jak Moreland i nie podoba mi się, że umieszczono mnie w ares> • domowym. I oznajmiam panu, że odpłynę tą łodzią. Wstałem.

-              Spokojnie — powiedział. — Niech pan siada. Zrobię kawę. — tył^
maszynkę i postawił na biurku torebki  z kawą i  śmietanką oraz <j
styropianowe kubki. — Nie będzie to cafe-au lait z Beverly Hills.

-              Ważniejsze jest to, o czym będziemy przy niej rozmawiać.
Uśmiechnął się i zniknął za drzwiami. Usłyszałem, że nalewa wodę p,,

chwili wrócił z metalowym czajnikiem i postawił go na maszynce.

-              Jeśli woli pan stać, proszę się nie krępować — powiedział.
Usiadłem dopiero wtedy, gdy woda w czajniku zaczęła bulgotać.

—      Czarna czy ze śmietanką?

—      Czarna.

-              Twardziel. — Zachichotał. -- Przepraszam, jeśli źle pana potrak­
towałem.

Podał mi kubek z kawą. Była okropna.

—      Dobrze wiem, że Ben jest leworęczny — powiedział. — Jednak
Moreland powiedział, że w przypadku AnneMarie morderca był praworęczny,
o ile cios zadano od tyłu. O tak. — Odgiął głowę do tyłu eksponując jabłko
Adama i przeciągnął ręką po gardle. — Jeżeli cios był zadany od przodu,
morderca mógł być leworęczny. — Napił się kawy. — Tak, wiem, co pan
sobie myśli. Że przerwaliśmy śledztwo, nie doprowadziwszy sprawy do
końca. Jednak to nie jest wielkie miasto i nie stać nas na sprawdzenie każdego
tropu.

—      W wielkim mieście także nie zawsze doprowadza się sprawę do
końca.  Widywałem, jak  pałono domy  w  L.   A.,  a  policjanci  siedzieli
z założonymi rękami, czekając na instrukcje jakichś bezmózgich przełożonych.

—      Nie lubi pan gliniarzy?

—      Mój najlepszy przyjaciel jest gliniarzem.

Wsypał śmietankę do swego kubka i zamieszał ostrożnie.

—              Wezwałem patologa. Przejrzy wyniki sekcji AnneMarie i Betty. Nie
wiem, czy będzie w stanie stwierdzić, którą ręką zabito Betty, ponieważ
głowa została całkowicie odcięta. Nie jestem ekspertem.

Wstał i usiadł za biurkiem umieszczając nogi na blacie.

—      Czy  ma  pan  wewnętrzne  przekonanie,   że Ben jest winny?
zapytałem.

—      Wewnętrzne przekonanie? A cóż ono jest warte?

 

-      Mój przyjaciel, detektyw z wydziału zabójstw, zawsze się nim kieruj
Przeczucie prawie nigdy go nie zawodzi.

-      Cóż, ma szczęście. Ja stanowię jedną trzecią sił policyjnych
maleńkiej wysepce. Ed jest moją główną podporą, drugi zastępca jest
starszy od niego.

—              Chyba dotychczas nie potrzebowaliście nikogo więcej.

182

Dotychczas nie... Myśli pan, że Ben jest winny? Wszystko Świadczy niemu, a on nie usiłuje temu przeczyć. Jedyną osobą, która go nie i, jest doktor Bili z tym swoim... "potrząsnął głową. ^ Ze swoim uporem?

^ Chciałem użyć słowa „fanatyzm" — sprostował z wymuszonym iftjiechem. — Proszę mnie źle nie rozumieć, ale na nic wszelkie perswazje, %j coś sobie wbije do głowy.  Bardzo pomógł  mnie  i mojej  matce, • v£jzierżawił jej restaurację i dopóki interes się nie rozkręcił, nie musiała za •l płacić. Opłacał moje studia. Ostatniej nocy, kiedy na niego wrzeszczałem, -nitem się strasznie podle. Jednak on jest jak piskorz, zawsze się wywinie. Czego ode mnie, do diabła, wymaga? Żebym wypuścił Bena i spokojnie atrzył, jak na wyspie dochodzi do buntu? „_ Czy ludzie mogą się zbuntować?

—          Jest gorąco jak nigdy dotąd — o wiele gorzej niż po zabójstwie
AnneMarie, a i wtedy były kłopoty.

—          Ten marsz na południe?

—          Żaden marsz, po prostu paru wrzeszczących i wymachujących kijami
chłopaków. I proszę, do czego doszło. Teraz ludzie uważają, że oszukano ich,
zwalając winę za zabójstwo AnneMarie na marynarza, i są jeszcze bardziej
rozwścieczeni.

—          Że zostali oszukani przez Bena?

—          I przez doktora Billa. Ponieważ traktują Bena jak syna doktora.
I chociaż ludzie podziwiają doktora Billa, są... na niego wściekli. Opowiadają
o nim różności.

—          Co takiego?

—          Że hoduje te wszystkie owoce i warzywa, dla niepoznaki przynosi
trochę do miasta, ale sam gromadzi zapasy.

—          Czy to prawda?

—          Skąd mam, do diabła, wiedzieć? Ludzie zatrudnieni w posiadłości
rozpowiadają, że robi jakieś cuda z odwadnianiem, badaniami nad żywnością.
Kogo to obchodzi? Dlaczego inni nie spróbują takich upraw? Moja matka
uprawia. Doktor zaopatrzył ją wiele lat temu w odpowiednią ziemię i dał

i. Teraz uprawia własne chińskie warzywa na potrzeby restauracji. ludzie wolą wyrzekać i nic nie robić. Niewiele potrzeba, żeby zaczęli fzorami. AnneMarie nie była tutejsza, ale wszyscy znali i lubili Betty.

—              Łącznie z marynarzami?
Odwrócił się ku mnie.

•— I co z tego? — zapytał.

—- Moreland powiedział, że się z nimi zadawała. Tak samo jak An-

"eMarie.

7 Zadawała... tak, Betty lubiła poszaleć, zanim się zaręczyła, ale dla ego bezpieczeństwa nie radziłbym tego powtarzać. Czy możliwe, że Betty i Ben mieli romans?

183

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl