[ Pobierz całość w formacie PDF ]
GERALDINE BROOKS
9 Części pożądania
Prolog
"Mów:
Szukam schronienia u Pana jutrzenki . przed złem tego, co On stworzył..."
Koran, CXHI, 1-2 (PIW, 1986, tłum. Józef Bielawski).
Recepcjonista w hotelu trzymał w ręce kartkę z moją rezerwacją.
- Pan Geraldine Brooks - przeczytał. - Ale przecież pan jest kobietą.
Przytaknęłam ochoczo.
- Przykro mi, ale nasz pracownik popełnił błąd.
- Nie szkodzi - rzekłam. - Proszę dodać i, a zrobi się pani.
-"Nie - on na to. - Pani nie rozumie. Nie mogę dać pani pokoju. To wbrew prawu,
wbrew przepisom dla kobiet. Rozejrzałam się po lśniącym holu hotelu.
- A one? - spytałam wskazując głową dwie ubrane na czarno Saudyjki, kierujące
się do windy.
- One są tu ze swoim mężem - wyjaśnił recepcjonista. - W Arabii Saudyjskiej
kobieta nie podróżuje samotnie. Nie ma po temu powodu. Chyba, że jest
prostytutką.
Kiedyś, dwa, trzy lata temu, straciłabym panowanie nad sobą. Teraz tylko
westchnęłam i odeszłam od kontuaru. Było po jedenastej wieczorem. Nie znałam
nikogo w Zahranie. Mogłam wrócić taksówką na lotnisko i przeczekać noc na jednym
z plastykowych krzeseł. Ale przed wejściem do hotelu nie było żadnych taksówek.
Pluszowe kanapy pustego holu wyglądały dosyć zachęcająco. Rozłożyłam się
wygodnie za jakąś rośliną w doniczce i wyciągnęłam z torby czarny czador, by
użyć go jako koca. Już zamykałam oczy, gdy usłyszałam za sobą chrząknięcie
recepcjonisty.
11
iSHSSWCKSK
- Nie może pani tu zostać.
Wytłumaczyłam mu spokojnie, że nie mam gdzie się podziać.
- Zatem - powiedział - muszę zadzwonić na policję.
Ławki na posterunku policji w Zahranie były równie twarde, a światło równie
ostre, jak na każdym innym posterunku gdziekolwiek indziej na świecie. Jedyną
różnicą było to, że detektywi po cywilnemu nosili tu długie, białe thoby.
Kiedykolwiek przedtem byłam na policji, zawsze te wizyty były związane z
robieniem reportażu o jakimś przestępstwie. Teraz po raz pierwszy znalazłam się
tam sama oskarżona o przestępstwo.
Młody porucznik za biurkiem stojącym w poprzek pokoju przerzucał
moje dokumenty. Miałam akredytacje prasowe z Australii, Wielkiej Brytanii,
Egiptu, Iranu, Iraku, Jordanii, Stanów Zjednoczonych i Jemenu. Miałam przepustki
do pałaców prezydenckich i na arabskie spotkania na szczycie. Miałam nawet
plastykowy identyfikator prasowy wydany przez samo Ministerstwo Informacji
Arabii Saudyjskiej. Porucznik przejrzał wszystko. Ułożył dokumenty najpierw w
pionie, potem poziomo, a następnie położył jeden na drugim i wyrównał w zgrabny
stosik, jakby chciał ocenić ich doniosłość po wysokości kupki.
Wreszcie spojrzał w górę, pozwalając, by jego wzrok spoczął na ścia-
nie, na plamie mc, na praniie
IW^gMy.
OQt.U\\(.\KlVł tn\\cr\\\
gorliwych muzuł-
ze
roiw --u --~~ ślęczenie nad moimi dokumentami. Wyciągną stosu jedną z przepustek
i, trzymając ją między kciukiem a palcen
slcazujzcjsm, zaczsł mi nią wymachiwać przed nosem.
- Ta - oznajmił z nikłym uśmieszkiem triumfu - straciła ważność
--;- - -- ---^^,"1-^^, ^^-*^ ^^ ^ ^^&7&si?if7 a&ćaojgfify-dołączając do nich
pozwolenie na spędzenie kilku godzin w hotelu Tak więc znowu znalazłam się przy
kontuarze.
sługacza, Filipińczyka, by ten zaprowadził mnie do pokoju. Mój pokój
jony strażnik.
- Pewnie myślą, że jestem niebezpieczna - wymamrotałam. Posługacz nie uśmiechnął
się.
12
- Myślą, że wszystkie kobiety są niebezpieczne - odparł, wrzucając moją torbę za
drzwi i wycofując się pod uważnym spojrzeniem strażnika.
Położyłam się na łóżku i patrzyłam na przyklejoną do lustra kalkomanię
wskazującą muzułmanom kierunek, w którym powinni się zwrócić w czasie modlitwy.
Prawie każdy hotelowy pokój, w jakim zatrzymywałam się w ciągu minionych trzech
lat, miał podobną strzałkę - przymocowaną do nocnej szafki, przyszpiloną do
zasłony, przyczepioną do sufitu. Do świtu brakowało kilku minut. Podeszłam do
okna i czekałam. Blady okrąg światła wypełzał ponad mglisty, niebieski horyzont
i nagle bezruch urwał się, tak jak to się działo każdego ranka przez ostatnie
tysiąc trzysta lat.
- Wstańcie i módlcie się! - zawodzili muezzini w setkach miejskich meczetów. -
Lepiej modlić się niż spać!
I kiedy słońce wyruszało w swą wędrówkę na zachód, około miliarda muzułmanów
robiło to samo, co mieszkańcy Zahranu: wstawali ze swych łóżek i oddawali pokłon
w kierunku Mekki, miasta położonego o jakieś siedemset mil na zachód od mojego
hotelowego pokoju.
To właśnie w tamtym pustynnym mieście zrodziła się przyczyna mojej bezsennej
nocy. Nie mogłam zameldować się w saudyjskim hotelu w latach
dziewięćdziesiątych, ponieważ tysiąc trzysta lat temu pewien mek-kańczyk o
imieniu Muhammad miał kłopoty ze swoimi żonami.
Prorok islamu kochał kobiety. Swą pierwszą żonę poślubił, kiedy miał dwadzieścia
pięć lat. Analfabeta, sierota i biedak - czyż mógł się spodziewać, iż oświadczy
mu się jego zwierzchniczka, Chadidża, bogata mek-kańska właścicielka kilku firm,
bez mała dziesięć lat od niego starsza, która zatrudniła go do prowadzenia
swojej międzynarodowej spółki handlowej? Chociaż nie było to typowe dla kobiet z
kręgu kultury mekkańskiej, Chadidża należała do tych, które mogły sobie na to
pozwolić. Dała mu pieniądze, pozycję społeczną i cztery córki - jedyne dzieci
Muhammada, które przeżyły. Ajatollah Ruhollah Chomeini, król Jordanii Husajn,
jak i tysiące sząjchów i mulłów noszących dzisiaj czarne turbany na znak
pochodzenia od Proroka, wszyscy oni wywodzą swe rodowody od którejś z tych
córek.
To właśnie do Chadidży przyczołgał się roztrzęsiony Muhammad, gdy po raz
pierwszy usłyszał głos anioła Gabriela oznajmiający mu słowo Boże. Przerażony
śmiertelnie, czy aby nie stracił poczytalności, powtarzał
13
Is*
. L*rś& f.
Muhammad pierwsze linijki Koranu - a słowo "koran" znaczy po prostu "recytacja".
Potem doczołgał się do swej żony na czworakach i skrył głowę na jej łonie.
- Przykryj mnie! Przykryj mnie! - krzyczał, błagając, by ochroniła go przed
aniołem.
Chadidża zapewniła go, że jest poczytalny, dodała odwagi i zachęciła, by zaufał
swemu widzeniu i jako pierwsza nawróciła się na nową religię, której nazwa,
"islam", znaczy "poddanie".
Przesłanie islamu pojawiło się w siódmym wieku w Arabii, gdzie noworodki płci
żeńskiej, w surowej kulturze pasterzy i łupieżców, uważano za mniej wartościowe
i zakopywano w piasku, by zmarły. Na rynku niewolników w Mekce żołnierze
sprzedawali branki, jako swe wojenne łupy. Jednak nieliczne kobiety, jak
Chadidża, miały pieniądze i same wybierały sobie mężów oraz układały życie.
Przez dwadzieścia cztery lata Chadidża była jedyną żoną Muhammada. Dopiero po
jej śmierci, dziewięć lat po pierwszym widzeniu, zaczął Muhammad otrzymywać od
Boga objawienia dotyczące statusu kobiet. Zatem od Chadidży, pierwszej
muzułmańskiej kobiety, nigdy nie wymagano, by zasłaniała się lub żyła w ukryciu;
nie dane jej też było usłyszeć słowo Boże głoszące, iż: "Mężczyźni stoją nad
kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi, i ze względu
na to, że oni rozdają ze swojego majątku"1. Takie objawienie musiałoby wydawać
się dziwne w ustach Muhammada za życia Chadidży, regulującej wszystkie jego
rachunki.
Sześć lat po jej śmierci i po bitwie między muzułmanami a plemieniem rządzącym w
Mekce, która uczyniła wdowami sześćdziesiąt pięć muzułmańskich kobiet, Muhammad
miał objawienie, w którym Allah zezwolił mężczyznom na posiadanie aż czterech
żon: "Żeńcie się z kobietami, które są dla was przyjemne - z dwoma, trzema lub
czterema. Lecz jeśli obawiacie się, że nie będziecie sprawiedliwi, to żeńcie się
z jedną..."2 Potrzebując sojuszy z pokonanymi wrogami, a mógł je zawierać
poprzez małżeństwa, Prorok otrzymał dalsze objawienia pozwalające mu przekroczyć
ograniczenie czterożeństwa. Za każdym razem, gdy brał nową żonę, do jego
mieszkania przy pierwszym islamskim meczecie dobudowywano
1 Koran, IV, 34 (PIW, 1986, tłum. Józef Bielawski).
2 Tamże.
14
•s* i
dla niej pokój. Stopniowo pokoi przybywało, aż znalazło w nich schronienie osiem
czy dziewięć kobiet.
Wkrótce zapanowały tam zazdrość, intrygi i skandale. Krewni pomniejszych żon
knuli, by zdyskredytować ulubienice Proroka. Wrogowie nowej religii nękali jego
żony. Najdrobniejszy incydent stawał się okazją do plotek. Jedna z żon otarła
się o rękę gościa w czasie obiadu, podając mu jedzenie; druga powiedziała coś
ordynarnego idąc w nocy do wychodka; trzecia wzbudziła dość powszechne
kontrowersje, gdyż jej pierwszy mąż, Zajd, był adoptowanym synem Muhammada.
Zaraz po tych wydarzeniach Bóg przekazał Prorokowi, by ten odosobnił swe żony.
Przedtem niektóre z nich opatrywały rannych w bitwach, inne głosiły nową religię
w meczecie. Teraz miały pozostać w swoich pokojach ukryte za zasłoną, a
wychodzić mogły tylko zakutane od stóp do głów.
Stopniowo zasady mające chronić prestiż żon Proroka zaczęto rozciągać na inne
muzułmańskie kobiety. W miarę, jak przesłanie islamu rozprzestrzeniało się z
Arabii na sąsiednie kraje, idea odosobniania kobiet znajdowała łatwy posłuch.
Odmiennie niż Arabowie, Persowie z dawien dawna stosowali taką segregację: w
starożytnej Asyrii żony dostojników zasłaniały twarz, by podkreślić swój status,
podczas gdy kobietom niższych klas nie wolno się było zakrywać. Niewolnicę
przyłapaną na zasłanianiu się karano, oblewając jej głowę roztopioną smołą.
Zwyczaje te bez trudu przeniknęły z powrotem do islamskiej Arabii i się tam
zadomowiły. Do dzisiaj kobiety w Arabii Saudyjskiej żyją oddzielone od świata
zasłoną. Kobieta nie może zameldować się we współczesnym saudyjskim hotelu,
ponieważ - tak jak żony Proroka - powinna przebywać w odosobnieniu w swym domu.
Ale kilka kilometrów dalej, za niewidoczną na pustyni granicą, zasady te
straciły swe zastosowanie. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich, państwie
sąsiadującym z Arabią Saudyjską, kobiety-żołnierze z włosami przewiązanymi
muzułmańskimi zasłonami wyskakują z helikopterów i ruszają do szturmu z
karabinami w rękach. Trochę dalej, po drugiej stronie Zatoki Perskiej,
ortodoksyjni irańscy muzułmanie wybierają kobiety do parlamentu i wysyłają je za
granicę do służby dyplomatycznej. Pakistan był pierwszym islamskim krajem, gdzie
wybrano kobietę na premiera; w Turcji premierem jest obecnie ekonomistka, a w
Bangladeszu nie tylko premier, ale także przywódczyni opozycji to kobiety.
Zamiast trzymać
15
3$ [c§« ^stanowionych dla żon Proroka, kobiety te odwołują się do nych
modelowych przykładów ze wczesnej historii islamu. Kobiety-; nierze nawiązują do
Nusajby, która uratowała życie Prorokowi, nie sc dząc z pola bitwy, podczas gdy
mężczyźni-żołnierze rozpierzchli si< wszystkie strony, kobiety-politycy z kolei
nawiązywały do Fatimy, y^'siżŁirS^Jf4^^"^amma^a- która przewodziła ostrej walce
polityc: Islam nie musiał oznaczać uciskania kobiet. Dlaczego zatem tak wi
muzułmanek cierpiało i cierpi ten ucisk?
Znalazłam się wśród muzułmańskich kobiet pewnej gorącej, jesień nocy 1987 roku.
Przybyłam do nich jako reporterka z Zachodu, ale v dy jeszcze żyłam codziennymi
wiadomościami agencyjnymi. Zabrało to prawie rok, by zrozumieć, że znalazłam się
na Bliskim Wschoc w czasie, kiedy wydarzenia z siódmego stulecia zaczęły znaczyć
dla dzi, z którymi przebywałam, dużo więcej niż to, co czytali w porai
prasie.
To muzułmanka Sahar naprowadziła mnie na ten trop.
Kiedy przyjechałam do Kairu jako bliskowschodnia korespondei
The Wall Street Journal, Sahar już od dwóch lat pracowała w tamtejs;
biurze gazety. Pierwszy rok mojego pobytu w Egipcie upłynął w syi
powanym rytmie jej szpilek, wystukujących swą krętą drogę po wy l
tych kairskich chodnikach. Miała 25 lat, sześć lat mniej niż ja, ale
sobem noszenia się i wyrafinowaniem wyprzedzała mnie o całą dek
Jej angielski był precyzyjny i bardzo formalny; taki też był jej ul
Obojętne, co miałyśmy relacjonować - zawalenie się budynku w slum
czy przelanie się ścieków pod piramidami - Sahar zawsze była ub
wieczorowo. Nosiła tak gruby makijaż, że trzeba by chyba przeprowE
archeologiczne wykopaliska, by określić, jak wygląda naprawdę. Jej
żury, wydawało się, wymagały rusztowań. Kiedy kroczyłam obok
w trampkach, czułam się jak wróbel dotrzymujący towarzystwa paw:
Jej ojciec pracował w Kairze w pewnej amerykańskiej firmie s
chodowej. Sahar spędziła rok w Stanach w ramach wymiany ucz
szkół średnich, a potem ukończyła na jednym z pierwszych miejsc
wersytet Amerykański w Kairze. Chciała studiować na Harvardzie.
zniewalająco bezpośrednia i przygnębiająco nieegzotyczna. Inaczej
16
obrażałam sobie Bliski Wschód. Emirowie w białych szatach. Pers
o migdałowych oczach. Wielbłądy na linii horyzontu niczym zawijasy arabskiej
kaligrafii. Nie było w tym obrazie miejsca na egipską yuppie.
W pracy również trudno było odnaleźć taki Bliski Wschód, jaki sobie wyobrażałam.
Czułam się jak mucha przyklejona do lepu arabskiej biurokracji - siedząc w
pozłacanych salonach zastępcy drugiego sekretarza ministra informacji, sącząc z
malutkich filiżanek kawę pachnącą karda-monem i słuchając różnych łgarstw. Ci
pochodzący z miast, wykształceni za granicą mężczyźni bez problemów rozmawiali z
kobietą z Zachodu. Ale na ulicach, wśród zwykłych ludzi, których naprawdę
chciałam poznać, większość mężczyzn odzywała się tylko do tych kobiet, z którymi
była spokrewniona. Zbliżająca się do nich samotna reporterka albo wywoływała
zakłopotanie, albo dawała sposobność sprawdzenia szeroko rozpowszechnionego
poglądu, że wszystkie zachodnie kobiety to dziwki. Nienawidziłam pracy, jakiej
ode mnie oczekiwano: wywiadów z przywódcami, napuszonych kawałków o
bliskowschodniej polityce USA. Zgłosiłam się na bliskowschodnią korespondentkę
szukając ryzyka i przygody. Wyglądało jednak na to, że największym
niebezpieczeństwem, jakiemu miałam stawić czoło, było zanudzenie się na śmierć.
Tony, mój mąż, który zrezygnował z pracy w gazecie, by przyjechać ze mną jako
wolny strzelec, nie miał tego problemu. Kilka tygodni po naszym przyjeździe
zaglądnęłam Sahar przez ramię, kiedy wycinała mój ostatni artykuł: "Kruche
pojednanie iracko-syryjskie" i wkładała go do teczki razem z artykułem Tony'ego:
"Egipski Korpus Wielbłądzi tropi pustynnych przemytników". Tony sam to sobie
załatwił, że mógł wziąć udział w patrolu ostatniego Egipskiego Korpusu
Wielbłądziego. Armia nie udzieliłaby takiego zezwolenia kobiecie. Potem Tony
zaciągnął się na łódź dostawczą i wrócił do domu z opowieściami o noszących
turbany omańskich rybakach, o jednomasztowych stateczkach z trójkątnymi żaglami
jak z opowieści o Sindbadzie i o przemytnikach perskich dywanów. Nie mogłam mu
towarzyszyć: agent żadnego armatora nie posłałby kobiety na morze.
Przez prawie rok stukałam i dobijałam się do zamkniętych drzwi Bliskiego
Wschodu. Potem, dzięki Sahar, spojrzałam w górę i zauważyłam okienko otwarte
tylko dla mnie.
Sahar i ja pracowałyśmy obok siebie w dużym, jasnym pokoju mojego nadnilańskiego
mieszkania. Kiedy nie podróżowałam, siedziałyśmy przy biurkach oddalonych ledwie
o krok. Ja pisałam artykuły, Sahar tłumaczyła
17
aktualności z arabskiej prasy, umawiała mnie na spotkania i załatwi wizy. Po
prawie roku przepracowanym obok niej czułam, że poznałyśi się całkiem dobrze.
I nagle, pewnego ranka na początku ramadanu, świętego miesiąca, k dy muzułmanie
poszczą od świtu do zmierzchu, otworzyłam drzwi i i tknęłam się na kogoś obcego.
Wyszukane loki zniknęły pod surow; niebieskim szalem. Makijaż został zeskrobany,
a dopasowaną sukien zastąpiło coś w rodzaju luźnego worka. Sahar przywdziała
uniform lamskich fundamentalistek. Wyglądało to jak puszczony do tyłu film: !
har złożyła swe pstre skrzydła i wcisnęła się do szarego kokonu.
Nie dało się żyć przez rok na Bliskim Wschodzie nie słysząc pomruki religijnego
odrodzenia. Na całym Półwyspie Arabskim, w całej Afrj Północnej coraz więcej
kobiet zakrywało głowy, coraz więcej mężczj zapuszczało brody i udawało się do
meczetów. Uważałam, że ten zw ku islamowi był desperackim wyborem ludzi
biednych, szukających ] cieszenia w niebiosach. Ale Sahar nie była ani
zdesperowana, ani biedi Zajmowała miejsce w pobliżu najwyższej sfery niezwykle
rozwarstw nego egipskiego społeczeństwa.
Tego poranka ramadanu stałam w drzwiach jak wryta i gapiłam na nią. Egipskie
kobiety jako pierwsze na Bliskim Wschodzie zrzuć zasłony. W 1923 roku, wracając
z Rzymu z konferencji dotyczącej p wa kobiet do głosowania, pionierki arabskiego
feminizmu Huda Szara i Saiza Nabarawi zrzuciły zasłony na dworcu kolejowym w
Kairze, a w le kobiet tłumnie zgromadzonych, by je przywitać, uczyniło to sac
Matka Sahar, wzrastająca pod wpływem Szarawi i jej zwolenniczek, nig nie nosiła
zasłony.
Islamska suknia - hidżab - jaką Sahar postanowiła nosić w męcząc1 egipskim
upale, oznaczała akceptację kodeksu prawnego, w myśl które jej zeznanie było
tylko w połowie tak wartościowe jak mężczyzny; akc< tację systemu dziedziczenia,
który przyznawał jej tylko połowę tego, co bratu; wreszcie akceptację przyszłego
domu, gdzie mąż będzie mógł ją za nieposłuszeństwo, kazać jej dzielić jego
względy z trzema innymi ; nami, rozwieść się z nią dla kaprysu i mieć całkowite
prawo do jej dzk Przez kilka tygodni ramadanu godzinami rozmawiałam z Sahar o
decyzji. W odpowiedzi powtarzała slogan Islamskiego Dżihadu i Br Muzułmańskich:
"Odpowiedzią jest islam". Ale w powietrzu wisiały ir pytania: w jaki sposób jej
rozpaczliwie biedny kraj będzie żywił, ksztaJ
18
i zatrudniał populację co dziewięć miesięcy powiększającą się o milion? Flirt z
socjalizmem i kapitalizmem nie podtrzymał upadającej gospodarki Egiptu. Ruch
islamski dojrzał rozwiązanie w odrzuceniu dopiero co importowanych ideologii i
wprowadzeniu systemu ustanowionego dawno "żerna przez Koran. Jeśli Bóg zadał
sobie trud objawiając pełny zbiór przepisów dotyczących prawa, etyki i
organizacji społeczeństwa - argumen-towala Sahar - to dlaczego nie posterować
zgodnie z nim?
Sahar przyłączyła się do grupy kobiet studiujących w pobliskim meczecie i
poddała się wpływowi młodej instruktorki.
- Siedziałam tam i czytałam w świętym Koranie, że kobiety powinny być
zasłonięte, a potem miałabym wychodzić na ulicę z nagimi ramionami? - pytała. -
Wydaje mi się, że kiedyś ubierałam się tak, ponieważ to było na zachodnią modłę.
Dlaczego mamy naśladować we wszystkim Zachód? Dlaczego nie spróbować czegoś
własnego?
To "coś" przybrało wiele form. Ekstremiści szaleli na drodze do piramid,
podpalając kluby dla turystów, w których serwowano alkohol. Gdzieś na wsi jakiś
szejk wystąpił o zakaz sprzedaży cukinii i oberżyn, ponieważ faszerowanie
długich, mięsistych warzyw mogłoby podsuwać kobietom sprośne myśli. W Kairze
pewien pisarz wyśmiewający się z tego wystąpienia został wyciągnięty ze swego
biura i zastrzelony na ulicy. A jednak, kiedy trzęsienie ziemi nawiedziło
miasto, fundamentaliści zorganizowali namioty i kuchnie polowe, zaopiekowali się
poszkodowanymi z wielkim współczuciem i tak szybko, że ubiegli w tym rząd.
Mijały tygodnie, a Sahar coraz bardziej zagłębiała się w swą nową tożsamość.
Zaczęłam dopasowywać do niej moje własne świeckie życie tak, by jej w tym jak
najmniej przeszkadzać: zrezygnowałam z porannej kawy w czasie ramadanu, by jej
zapach nie utrudniał Sahar postu, stąpałam cicho, kiedy oddawała się południowej
modlitwie na macie rozciągniętej w pokoju dziennym. Wszędzie natrafiałyśmy na
zasadzki.
- Co to jest maraskino wiśniowe? - zapytała, łypiąc podejrzliwie na napisy na
pudełku czekoladek. - Nie mogę jeść niczego z alkoholem.
Powoli zaczynałam zaznajamiać się z rytmem i różnymi tabu jej nowego życia.
Krzykliwe nazwy jej świąt zaczęły wdzierać się do mojego kalendarza: Noc
Przeznaczenia, Święto Ofiar, Hadżdż.
Nowa osobowość zdawała się odpowiadać Sahar.
- Prawie całą noc szyłam - powiedziała pewnego dnia, kiedy przyjechała do pracy
z podkrążonymi oczami.
19
ISaag
SZOSĆ ze swyc^h jaskrawych suŁ
nek. Nie c łiciała jednak całkowicie zre:zjy^no\vać z ^zawartości swojej szz
- We wszystkim coś jest nie tak: tu rozcięcie na plecach, tam dój sowana talia;
trzeba się naprawdę narobić, żeby to poprzerabiać.
Twierdziła, że hidżab zapewnia jej bezpieczeństwo na ruchliwych u cach Kairu.
- Nigdy nie zdarzyło się, żeby zgwałcono jakieś zasłonięte dziewcs ny - mówiła.
W rzeczywistości wcale się nie słyszało, by w Kairze kogokolwi gwałcono; według
standardów zachodnich tego rodzaju poważne pn stępstwa były tam stosunkowo
rzadkie. Natomiast do porządku dzienne należały uszczypliwe uwagi i komentarze,
zwłaszcza w stosunku do kob ubranych na zachodnią modłę.
Sahar czuła także, że hidżab umożliwia jej dostęp do jakiejś niezwyfc kobiecej
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]