[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SHERRYL WOODS
Szczęśliwa
gwiazda
SHERRYL WOODS
Szczęśliwa
gwiazda
HARLEQUIN*
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż
Sydney • Sztokholm • Tokio • Warszawa
PROLOG
Chirurg plastyczny, znana powszechnie hollywoodzka oso
bistość, zdawał się wprost zachwycony komputerową prezen
tacją swoich możliwości w dziedzinie liftingu.
- Tutaj przeprowadzimy drobne nacięcie - tłumaczył,
wciskając klawisz i zmieniając na monitorze znaną z ekranu
twarz, tak że gładka skóra wokół oczu stała się nieco bardziej
napięta. - A tutaj trochę podciągniemy - dorzucił, likwidując
delikatnie zaokrąglony podbródek. - Będzie pani wyglądała
o dziesięć lat młodziej - zapewniał z entuzjazmem. - Naj
wyższa pora, by zacząć, zanim proces starzenia stanie się zbyt
zaawansowany.
Lauren Winters wysłuchała go uważnie, popatrzyła na
swój komputerowy wizerunek i nagle przyszło opamiętanie.
O co jej właściwie chodziło? Miała zaledwie dwadzieścia
osiem lat, a już chciała odmłodzić się o dziesięć? Czyżby się
spodziewała, że obsadzą ją w roli nastolatki w serialu dla
młodzieży? Czy nie wystarczały jej już główne role w roman
tycznych komediach, w których z powodzeniem grała kobie
ty w swoim wieku?
Dzisiejsza wizyta u specjalisty była histeryczną reakcją na
jej ostatni rozwód, kończący drugie już, nieudane małżeń
stwo. W sferach filmowych nie odbiegało to wprawdzie od
normy, było jednak dalekie od wzorców, jakie wpojono jej
jeszcze w dzieciństwie. W Winding River, w stanie
Wyoming, małżeństwa - nawet niezbyt udane, jak jej rodzi
ców - trwały zazwyczaj aż po grób.
Nagle całe jej dotychczasowe życie wydało jej się straszli
wie jałowe i płytkie. Błyskawicznie podsumowała w my
ślach wszystkie swoje dokonania, wraz z ich wadami.
Oba jej małżeństwa okazały się poważnym krokiem na
drodze do kariery... tyle że nie jej, a jej mężów.
Zarobiła mnóstwo pieniędzy, lecz nie miała ich na kogo
wydawać, gdyż rodzice nie chcieli przyjąć od niej ani centa.
Dopiero niedawno zgodzili się sprzedać podupadające ran-
czo, wpłacić pieniądze do banku i zamieszkać w domku, któ
ry kupiła im w Arizonie. Ojciec wyrzucał jej to przy każdej
okazji, traktując jej hojny gest jak wyrok, skazujący ich na
zesłanie.
Fotografie Lauren zdobiły pierwsze strony kolorowych
magazynów - niestety, z rodzaju tych, jakich nikt nigdy nie
czytał w jej rodzinie.
Zagrała kolejno w pięciu filmach, z których każdy okazał
się wielkim sukcesem kasowym, jednak niewielu mieszkań
ców Winding River zdecydowało się wybrać do kina w Lara-
mie, żeby je obejrzeć (choć, trzeba przyznać, niektórzy wi
dzieli je później na wideo). Większości jej dawnych znajo
mych do szczęścia wystarczały tańce „Pod złamanym ser
cem" albo kolacja u Stelli lub u Tony'ego, gdyż uważali to za
najlepszą rozrywkę. Byli dumni z Lauren, ale nie bardzo
potrafili powiedzieć, czym się tak naprawdę zajmuje.
Mimo to miała prawo uważać się za utalentowaną aktorkę,
która odniosła poważny sukces. Jednak znalezienie odpowie-
dzi na pytanie, kim jest tak naprawdę, przychodziło jej od
jakiegoś czasu z coraz większym trudem.
Uświadomiła to sobie po raz kolejny, czytając zaproszenie
na zjazd, zorganizowany w dziesiątą rocznicę matury. W za
łączonym liście dawna przewodnicząca ich klasy pisała wy
łącznie o hollywoodzkiej karierze Lauren, ani słowem nie
wspominając o skromnej nastolatce sprzed lat. Szczerze mó
wiąc, w tamtych czasach prawie ze sobą nie rozmawiały.
Dopiero późniejsze sukcesy Lauren sprawiły, że niektóre ko
leżanki i znajome zaczęły uważać się za jej najlepsze przyja
ciółki. Sądząc po tym, co właśnie przeczytała, Mimi Frances
zdawała się znać Lauren Winters, gwiazdę filmową, znacznie
lepiej niż ona samą siebie.
Lauren nigdy nie czuła się zbyt dobrze w roli aktorki,
a tym bardziej hollywoodzkiej gwiazdy. Pozycja, jaką osiąg
nęła, wydawała jej się równie fałszywa jak fikcyjne postacie,
które odtwarzała na ekranie. Za znacznie bardziej autentycz
ne uważała swoje inne wcielenia. Pilna studentka, klasowa
prymuska, przewodnicząca kółka dyskusyjnego, najlepsza
przyjaciółka, trenerka koni, księgowa... Tylko one tak napra
wdę się dla niej Uczyły i uważała je za osiągnięcia, z których
miała prawo być dumna.
Nagle, z przeraźliwą jasnością uświadomiła sobie, że
chciałaby do nich powrócić. Może niekoniecznie do księgo
wości, ale do reszty - do koni, do przyjaźni oraz szacunku dla
jej intelektu -jako przeciwwagi dla jej urody. Pomyślała, że
musi pojechać do domu i odnaleźć tę dawną Lauren, która
nigdy nie Stanęła przed kamerą i nawet w najśmielszych ma
rzeniach nie wyobrażała sobie, że mogłaby zostać aktorką.
Przede wszystkim jednak zapragnęła zobaczyć się z uko-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]