[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocz�� lektur�,kliknij na taki przycisk ,kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.Je�li chcesz po��czy� si� z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poni�ej.2ODRODZENIEHAMLETWILLIAM SHAKESPEARE3Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gda�sk 20004K l a u d i u s z � kr�l du�skiH a m l e t � syn poprzedniego, a synowiec tera�niejszego kr�laP o l o n i u s z � szambelanH o r a c y � przyjaciel HamletaL a e r t e s � syn PoloniuszaK s i � d zDWORZANIE:W o l t y m a n dK o r n e l i u s zR o z e n k r a n cG i l d e n s t e r nO z r y kOFICEROWIE:M a r c e l l u sB e r n a r d oF r a n c i s k o � �o�nierzR a j n o l d � s�uga PoloniuszaR o t m i s t r zP o s e �D u c h ojca HamletaF o r t y n b r a s � ksi��� norweskiG e r t r u d a � kr�lowa du�ska, matka HamletaO f e l i a � c�rka PoloniuszaPanowie, damy, oficerowie, �o�nierze, aktorowie, grabarze, majtkowie, pos�owie i inne osoby.Rzecz odbywa si� Elzynorze11 Elsynor � obecnie Helsing�r, port i miasto w Danii po�o�ne w najw�szymmiejscu cie�niny Sund.5AKT PIERWSZYSCENA PIERWSZATaras przed zamkiem.F r a n c i s k o na warcie. Bernardo zbli�a si� ku niemu.BERNARDOKto tu?FRANCISKONie, pierwej ty sam mi odpowiedz;St�j, wymie� has�o!BERNARDO�Niech B�g chroni kr�la.�FRANCISKOBernardo?BERNARDOTen sam.FRANCISKOBardzo akuratnieStawiacie si� na czas, panie Bernardo.BERNARDOTylko co bi�a dwunasta. Id�, spocznij,Francisko.FRANCISKOWdzi�cznym wam za zluzowanie,Bom zzi�b� i g�upio mi na sercu.BERNARDOMia��e�Spokojn� wart�?FRANCISKOAni mysz nie przesz�a.BERNARDODobranoc. Je�li napotkasz MarcellaI Horacego, z kt�rymi tej nocyStra� mam odbywa�, powiedz, niech si� �piesz�.6H o r a c y i M a r c e l l u s wchodz�FRANCISKOZda mi si�, �e ich s�ysz�. � St�j! kto idzie?MARCELLUS�Lennicy kr�la.�HORACY�Przyjaciele kraju.�FRANCISKOA zatem dobrej nocy.MARCELLUSB�d� zdr�w, stary.Kto ci� zluzowa�?FRANCISKOBernardo. Dobranoc.Odchodzi.MARCELLUSHola! Bernardo!BERNARDOHo! czy to HoracyZ tob�, Marcellu?HORACYNiby on.BERNARDOWitajcie.HORACYI c�? Czy owa posta� i tej nocyDa�a si� widzie�?BERNARDOJa nic nie widzia�em.MARCELLUSHoracy m�wi, �e to przywidzenie.I nie chce wierzy� wie�ci o tym strasznymDwa razy przez nas widzianym zjawisku;Uprosi�em go przeto, aby z namiPrzep�dzi� cz�� tej nocy dla sprawdzenia�wiadectwa naszych oczu i zbadaniaTego widziad�a, je�eli zn�w przyjdzie.7HORACYNic z tego, r�cz�, �e nie przyjdzie.BERNARDOUsi�d�I �cierp, �e jeszcze raz zaszturmujemyDo twego ucha, kt�re tak jest mocnoObdarowane przeciw opisowiTego, czego�my przez dwie noce byli�wiadkami.HORACYDobrze, usi�d�my; Bernardo!Opowiedz, jak to by�o.BERNARDOPrzesz�ej nocy,Gdy owa jasna gwiazda na zachodzieT� sam� stron� nieba o�wieca�a,Gdzie teraz b�yszczy, i zamkowy zegarBi� pierwsz�, Marcel i ja ujrzeli�my...MARCELLUSPrzesta�; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu.Duch si� ukazuje.BERNARDOZupe�nie posta� nieboszczyka kr�la.2MARCELLUSHoracy, przem�w do�, uczony jeste�.BERNARDOMo�e� by� wi�ksze podobie�stwo? powiedz.HORACYPrawda; s�upiej� z trwogi i zdumienia.BERNARDOZdawa�oby si�, �e chce, aby kt�ryZ nas do� przem�wi�.MARCELLUSPrzem�w do�, Horacy.HORACYKto� ty, co nocnej pory nadu�ywaszI �miesz przyw�aszcza� sobie t� wspania��2 tj. ojca Hamleta.8Wojenn� posta�, kt�r� pogrzebionyDu�ski monarcha za �ycia przybiera�?Zaklinam ci� na Boga: odpowiadaj.MARCELLUSTo mu si� nie podoba.BERNARDOPatrz, odchodzi.HORACYSt�j! m�w; zaklinam ci�: m�w.Duch znikaMARCELLUSJu� go nie ma.BERNARDOI c�, Horacy? Poblad�e�, dr�ysz ca�y.Powiesz�e jeszcze, �e to urojenie?Co my�lisz o tym?HORACYB�g �wiadkiem, �e nigdyNie by�bym temu wierzy�, gdyby nie toTak jawne, dotykalne prze�wiadczenieW�asnych mych oczu.MARCELLUSNie jest�e to widmoPodobne, powiedz, do zmar�ego kr�la?HORACYJak ty do siebie. Tak� w�a�nie zbroj�Mia� wtedy, kiedy Norwe�czyka pobi�:Tak samo, pomn�, marszczy� czo�o wtedy,Kiedy po bitwie zaci�tej na lodachRozbi� tabory Polak�w. Rzecz dziwna!MARCELLUSTak to dwa razy punkt o tej�e samejGodzinie przesz�o marsowymi krokiTo widmo mimo naszych posterunk�w.HORACYCo by to w gruncie mog�o znaczy�, nie wiem;Atoli wedle kalibru i skaliMojego s�du, jest to prognostykiemJakich� szczeg�lnych wstrz��nie� w naszym kraju.9MARCELLUSSi�d�cie i niech mi powie, kto �wiadomy,Na co te ci�g�e i tak �cis�e wartyPoddanych w kraju noc w noc niepokoj�?Na co te lanie dzia� i skupywaniePo obcych targach narz�dzi wojennych?Ten ruch w warsztatach okr�towych, k�dyTrud robotnika nie zna odr�nieniaMi�dzy niedziel� a reszt� tygodnia?Co powoduje ten gwa�towny po�piech,Daj�cy dniowi noc za towarzyszk�?Obja�ni� mi to kto?HORACYJa ci obja�ni�.Przynajmniej wie�ci chodz� w taki spos�b:Ostatni du�ski monarcha, kt�regoObraz dopiero co nam si� ukaza�,By�, jak wiadomo, zmuszony do bojuPrzez norweskiego kr�la, Fortynbrasa,Zazdroszcz�cego mu jego pot�gi.M�ny nasz Hamlet (jako taki bowiemS�ynie w tej stronie znajomego �wiata)Po�o�y� trupem tego Fortynbrasa,Kt�ry na mocy aktu, piecz�ciamiZatwierdzonego i u�wi�conegoWojennym prawem, by� obowi�zanyCz�ci swych kraj�w ust�pi� zwyci�zcy,Tak jak nawzajem nasz kr�l, na zasadzieKlauzuli tego� samego uk�adu,By�by by� musia� odpowiedni� porcj�Swych dzier�aw odda� na wieczne dziedzictwoFortynbrasowi, gdyby ten by� przem�g�.Ow� syn tego, panie, Fortynbrasa,Awanturniczym pobudzony sza�em,Zgromadzi� teraz zebran� po r�nychK�tach Norwegii, za straw� i jurgielt,3T�uszcz� bezdomnych wagabund�w w celu,Kt�ry bynajmniej nie tr�ci tch�rzostwem,A kt�ry, jak to nasz rz�d odgaduje,Nie na czym innym si� zasadza, jenoNa odebraniu nam si�� or�aW drodze przemocy wy� rzeczonych krain,Kt�re utraci� by� jego poprzednik;I to, jak mi si� zdaje, jest przyczyn�Owych uzbroje�, powodem czat naszychI �r�d�em tego wrzenia w ca�ym kraju.3 Jurgielt � �o�d.10BERNARDOI ja tak samo s�dz�; tym ci bardziej,�e to zjawisko w wojennym przyborzeOdwiedza nasze czaty i przybieraNa siebie posta� nieboszczyka kr�la,Kt�ry tych wojen by� i jest spr�yn�.HORACYZnak to dla oczu ducha p�odny w gro�b�.Gdy Rzym na szczycie sta� swojej pot�gi,Kr�tko przed �mierci� wielkiego Juliusza,4Otworzy�y si� groby i umarliB��dzili j�cz�c po ulicach Rzymu;Widziane by�y r�ne dziwowiska:Jako to gwiazdy z ogonem, deszcz krwawy,Plamy na s�o�cu i owa wilgotnaGwiazda5 rz�dz�ca pa�stwami Neptuna,Zmierzch�a, jak gdyby na s�d ostateczny.I ot� takie same poprzednikiSmutnych wypadk�w, kt�re jako go�ceBiegn� przed losem albo s� prologiemWr�b przyj�� maj�cych, nieba i podziemiaZsy�aj� teraz i naszemu pa�stwu.Duch powraca.Patrzcie! zn�w idzie. Zast�pi� mu drog�,Cho�bym mia� zdrowiem przyp�aci�. St�j, maro!Mo�eszli wyda� g�os albo przynajmniejD�wi�k jakikolwiek przyst�pny dla ucha:To m�w!Jestli czyn jaki do spe�nienia, zdolnyDopom�c tobie, a mnie przynie�� zaszczyt:To m�w!Maszli �wiadomo�� los�w tego kraju,Kt�re, wprz�d znaj�c, mo�na by odwr�ci�:To, m�w!Alboli mo�e za �ycia pogrzeba�e�W nieprawy spos�b zgromadzone skarby,Za co wy, duchy, bywacie, jak m�wi�,Skazane nieraz tu�a� si� po �mierci.Kur pieje.M�w! St�j! M�w! � zabie� mu drog�, Marcellu.MARCELLUSMam�e na� natrze� halabard�?4 Juliusza � Juliusza Cezara (100 � 40 p.n.e.).5 Gwiazda � Ksi�yc, kieruj�cy przyp�ywem i odp�ywem morza.11HORACYNatrzyj.Je�li nie stanie.BERNARDOTu jest!HORACYTu jest!Duch znika.MARCELLUSZnikn��Krzywdzim t� posta� tak majestatyczn�,Chc�c j� przemoc� zatrzyma�; powietrzeTylko chwytamy i czcza nasza gro�baZ�o�liwym tylko jest ur�gowiskiem.BERNARDOChcia� co� podobno m�wi�, gdy kur zapia�.HORACYWtem nagle wzdrygn�� si� jak winowajcaNa g�os strasznego apelu. S�ysza�em,�e kur, ten tr�bacz zwiastuj�cy ranek,Swoim dono�nym, przera�liwym g�osemPrzebudza b�stwo dnia, i na to has�oWszelki duch, czy to b��dz�cy na ziemi,Czy w wodzie, w ogniu czy w powietrzu, spiesznieWraca, sk�d wyszed�; a �e to jest prawd�,Dowodem w�a�nie to, co�my widzieli.MARCELLUSZadr�a� i rozwia� si�, skoro kur zapia�,M�wi�, �e ranny ten ptak, w owej porze,Kiedy �wi�cimy narodzenie Pana,Po ca�ych nocach zwyk� �piewa� i wtedy�aden duch nie �mie wyj�� z swego siedliska:Noce s� zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe,Z�e �pi, ustaj� czarodziejskie wp�ywy,Tak �wi�ty jest ten czas i dobroczynny.HORACYS�ysza�em i ja o tym i po cz�ciSam daj� temu wiar�. Ale patrzcie,Ju� dzie� w r�anym p�aszczu strz�sa ros�Na owym wzg�rku wschodnim. Zejd�my z warty.Moja za� rada, aby�my niezw�ocznieO tym, czego�my tu �wiadkami byli,Uwiadomili m�odego Hamleta;12Bo prawie pewien jestem, �e to widmo,Milcz�ce dla nas, przem�wi do niego.Czy si� zgadzacie na to, co nam zrobi�Zar�wno serce, jak powinno�� ka�e?MARCELLUSJak najzupe�niej, i wiem nawet, gdzie goNa osobno�ci zdybiemy dzi� z rana.Wychodz�.SCENA DRUGASala audiencjonalna w zamku.K r � l, K r � l o w a, H a m l e t, P o l o n i u s z,L a e r t e s, W o l t y m a n d, K o r n e l i u s z,panowie i orszak.KR�LJakkolwiek �wie�o tkwi w naszej pami�ciZgon kochanego, drogiego naszegoBrata Hamleta, jakkolwiek by przetoSercu naszemu godzi�o si� w ci�kim�alu pogr��a�, a ca�emu pa�stwuZawrze� si� w jeden fa�d kiru, o tyleJednak rozwaga czyni gwa�t naturze,�e pomn�c o nim nie zapominamyO sobie samych. Dlatego � z zatrut�,�e tak powiemy, od smutku rado�ci�,Z pogod� w jednym, a �z� w drugim oku,Z bukietem w r�ku, a j�kiem na ustach,Na r�wni wa��c wesele i bole�� �Po��czyli�my si� ma��e�skim w�z�emZ t� niegdy� siostr� nasz�, a nast�pnieDziedz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl