[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tłumaczy: franekM
Prolog
Chłód powinien wywołać jej drżenie, ale to był strach,
straszny mrożący krew w żyłach Lary, powodując takie
drżenia którego nie można było kontrolować. Skuliła się na
podłodze jaskini lodu, studiując ściany swojego więzienia.
Lód był piękny, ściany gruby i niebieskie ze
zdumiewającymi formacjami zwisających z sufitu i
wzrastającymi z podłogi jak las różnokolorowych
kryształów. Schyliła się w dół, przyglądając się, jak światła
migotały przez lód — tworzący skrzące się, olśniewające
pokazy na ścianach. Przez cały czas, uderzenie jej serca były zbyt szybkie i dusiła się
od wzrastającego przerażenia.
Cichy szept w jej umyśle pomóc jej się przytrzyma, zatrzymać ją zrównoważoną i
spokojną gdy chciała zwinąć się w kłębek i krzyczeć. Miała teraz osiem lat — dziś.
Spuściła wzrok na swoje ramiona i nadgarstki, przykrywając ślady po ugryzieniu,
blizny zębów gryzących jej skórę, chcących dostać się do jej żył. Jej żołądek
przewrócił się. Dziś jest ostatnim dniem, gdy ktoś rozerwie jej ciało i będzie pił jej
krew. Dziś ucieknie.
Tak się boję
. Nawet w niej umysł, wykorzystując telepatyczną komunikacją, jej głos
zadrżały.
Od razu poczuła ciepło w swoim umyśle. Uczucie rozprzestrzeniło się przez jej ciało,
rozwiewanie chłodu i dodając jej odwagi.
Nie będziesz sama. Pomożemy ci uciec.
Musisz być dzielna, bączku.
Pójdziesz ze mną, ciociu Bronnie? Obie przyjdziecie?
Wiedziała, że brzmi żałośnie i
na wystraszoną, ale nie mogła tego powstrzymać. Nigdy nie była na powierzchni
ziemi. Pomysł pójścia w pojedynkę do nieznanego świata paraliżował. Bez jej ciotek,
nie miałaby żadnego sposobu by się chronić. Obydwie nauczyły ją, przekazując tyle
samo umiejętności i zaklęć do jej mózgu i wspomnień ile to możliwie, ale wciąż była
dzieckiem w ciele dziecka. Małym. Słabym. Bladym. Z miedzianą czupryną której
nigdy nie mogła kontrolować i niewiele więcej.
To może być niemożliwe, Lara, a jeśli my nie będziemy mogły, musisz iść samemu.
Musisz dostawać daleko od tego miejsca i musisz ukrywać swoje talenty i możliwości,
tak by nikt kiedykolwiek nie zamknie cię ponownie w więzieniu. Rozumiesz? Ty nie
możesz w jakiś sposób wydawać się inna w świecie zewnętrznym.
Opowiedziały jej o świecie. W długie, samotne noce szepnęły jej o miejscu na
powierzchni ziemi, o słońcu i morzu, lasach drzew, i żyjących w nich zwierzętach i
Tłumaczy: franekM
ptakach, które latały wolno. Napełniły jej umysł — i jej serce — obrazami taki
pięknymi że kradły jej oddech.
Dlaczego muszę ukrywać swoje dary w świecie zewnętrznym
? Lara zadrżała ponownie,
przebiegając dłońmi po swoim ciele by się rozgrzać. To nie była temperatura jaskini
lodu — mogła regulować swoją temperaturę ciała, gdy pamiętała by o tym myśleć —
ale pomysł odejścia był niemal tak przerażający jak pomysł zostawania. Tu
przynajmniej miała ciotki. Na zewnątrz — nie wiedziała nawet, czego można się
spodziewać.
Zawsze jest Lepiej się dostosować, Laro. Xavier jest okrutnikiem — są inni jak on.
Masz wielką moc w sobie a inni będą jej chcieli. Uczyć się w tajemnicy i używaj jej
jedynie gdy musisz i dla dobra albo ratowania swoje życia. Nie możesz dawać poznać
tego innym
.
Chodźcie ze mną.
Jeśli to będzie możliwe, ale choćby nie wiem co, musisz wydostać się z tego miejsca.
Widzisz co oni nam robią — co oni ci zrobią. Twoja moc wzywa do nich i oni zabiorą
ci wszystko.
Lara zamknęła jej oczy, drżenie zamieniające się w prawie agresywne drżenie. O tak,
widziała. Tortury. Okropne tortury. Okropne straszne zaklęcia ściągające demony z
czerwonymi jarzącymi się oczami i obrzydliwym smrodem zła uchwycić się ich.
Będzie słyszała krzyki do dnia, swojej śmierci, krzyki innych błagających o litość,
błagających o śmierć.
Nie mogła dać znać swojemu ojcu albo pradziadkowi o rosnącej w niej mocy. Nigdy
nie mogła się zdradzić, że ciotki rozmawiają z nią i ją uczą, napełniając jej umysł
wszystkim, co znały, tak ze moc w niej rosła, miała wiedzę towarzyszyć jej. Dwóch
mężczyzn próbowałoby wyrwać wszystko, czym była, zapanować nad nią, jeśli nie
będą mogli a w końcu, byłaby jak inni, rozszarpana podczas, gdy wciąż żyli,
przeprowadzali doświadczenia, zjadani kawałek po kawałku, aż szaleństwo i ból były
wszystkim co zostawało.
Dziś były jej urodziny i ona musi uciec. Musiała odejść z jedynego domu jaki
kiedykolwiek znała i udać się świata, który znała tylko przez wspomnienia dwóch
ciotki, które podlegały karze przez tyle lat pozbawione wolności, tak dawno temu że
straciły rachubę. Zanim mogło się to stać, będą zmuszona do zniesienia jeszcze raz
ostrych, nikczemnych zębów jej ojca i dziadka.
Przykryła swoje oczy i powstrzymała się od szlochu.
Lara. Jesteś Dragonseeker. Możesz to robić. Jesteśmy silni. Znosimy to. Nawet nie
ulegamy złu. Rozumiesz? Musisz uciekać.
Tłumaczy: franekM
Ciocia Bronnie zawsze prawiła jej wykład, ale w jej głosie była miłość. Niepokój.
Determinacja. Ciocia Tatijana brzmiała smutno i słabo, ale była też tam miłość, mimo
że obecnie, rzadko marnowała energię na rozmawianie. Lara wiedziała, że coś jest złe,
szalenie złe i bała się utracenia ich dwóch.
"Nie chcę być sama" szepnęła głośno do przenikliwego zimna niebieskawej sali. Nie
powiedziała tego w swoim umyśle do swoich ciotek, ponieważ nie chciała by
wiedziały, że jest niemal sparaliżowana przez strach przed odejściem. To straszne
miejsce bólu i śmierci i chłodu było jej domem i tu przynajmniej miała ciotki, i
wiedziała, czego można się spodziewać. Na zewnątrz — byłaby sama w obcym
świecie.
Ciało Lara nagle szarpnęło się i wyprostowało. Jednocześnie poczuła, jak najeźdźca
przesuwa się przez jej mózg jak szlam. Krzyk uciekł. Jej instynkt chciał walczyć
przeciw poleceniu, ale zmusiła swoją wolę do leżenia w cisze, udając że się
podporządkowała. To było trudne kiedy wszystko w niej drżało i wycofało się z tej
rozkładającej plamy.
Nie walcz. Nie walcz
, głos ciocia Bron szepnął.
Oszczędzaj swoją siłę. Niech on myśli,
że cię kontroluje. Chcemy wszystkiego zaatakować w tym samym czasie. To będzie
ostatni raz, dziecko. Ostatni raz…
Lara dusiła się od podchodzącego w górę szlochu. Mieć kogoś innego wewnątrz
siebie, czuć, że zło zakłóca jej ciało, pchanie jej umysłu i narzuca jej, jego wolę,
spowodowało że podnosiła się żółć, zalewając jej gardło i usta palącym kwasem.
Zrobiła krok. Kolejny. Jak kukiełka kontrolowana przez sznurki. Nie, nie mogła
dopuścić by jej instynkty walczyły. Sprzeciwiła się inwazyjnej obecności, próbując
wyrzucić go z swojego umysłu, w małym buncie, który zasłużył na natychmiastowy
odwet.
Jej ciało drgnęło jeszcze raz i ból przekuł jej czaszkę, jak lód wwiercający się przez jej
skórę i kostkę. Uczucie pająków pełzających po jej skórze, ich setki, wyrajania się,
ogarniania ją gnieżdżące się w jej włosach, gryzące jej skórze głowy, uderzając ją
oszalałe w ciało. Otworzyła swoje usta szeroko do krzyku, ale nic nie wyszło. Znała
Razvan — jej ojca — nie miał cierpliwości do łez albo błagania. Doprowadzało go do
szału gdy słuchał krzyku, albo do dziecięcego głosiku. Jej najwcześniejsza pamięć
dotyczyła go gdy potrząsał nią, warcząc jak jeden ze schwytanych wilków, które od
czasu do czasu skłaniał do swojego legowiska by im dokuczać.
Jakiekolwiek były jej wspomnienia, to był jej sposób życia. Ciotki powiedziały jej, że
dziecko powinno być kochane i cenione bardzo wysoko, nigdy nie używane do
pożywiania się, ale to były tylko wspomnienia, które dzieliły z dzieciństwa swojej
matki, od których wszystkie z nich naprawdę mogły zależeć. Tak naprawdę ciotki
doświadczyły dużo więcej niż co to jakie było życie Lara. A wspomnienia —
szczególnie te starożytne — mógł być wadliwe.
Tłumaczy: franekM
On zmusza mnie do pójścia do sali
. Próbowała zmusić do złagodzenia wzrastającą
panikę, powstrzymać się przed walką, z odesłaniem jej zdolności, ale jej wyczucie
instynktu było silne.
Idziesz do nas, jej ciotka przypomniała jej. Myśl tylko z tym. Odchodzisz z tego
strasznego miejsca, do nowego życia, gdzie oni nie mogą cię już nigdy dotknąć.
Lara kiwnęła głową i zmniejszyła swoją odpowiedź walki. Nie mogła stracić tego tym
razem albo Razvan zacznie coś podejrzewać. Była wystarczająco bystra, by wiedzieć,
że stara się panować nad nią przez strach. Gdyby nie obawiała się dość, znalazłby
sposób by podburzyć jej przerażenie, by mógł zatrzymać ją pod swoją ręką w
posłuszeństwie.
Policzyła każdy krok. Już znała dokładną liczbę — wykonywała tę podróż wiele razy
wcześniej. Trzydzieści-siedem kroków przez korytarz a następnie jej ciało drgnęło na
prawo, i przedostało się przez wejście do dużej Sali, gdzie Razvan i Xavier zawsze
odprawiali ich ceremonie rytualne. Długa sala była naprawdę tunelem z niebieskawym
sufitem i grubymi ścianami lodu. Pod jej stopami lód był śliski i stały, prawie
kryształowy, zawsze świecący jaskrawo od kul światła w kinkietach. Światło
zamigotało wzdłuż ścian, wyjawiając tęczę kolorów, świecąc tak jak klejnoty
osadzonych w zamarzniętym świecie.
Kochała piękno, rzeźbi pomarańczowo-czerwone i fioletowo-niebieskie wzrastające
ostro z podłogi, wybuchające skrzącymi się fontannami zamrożone na miejscu
czekające na światła by uderzyć w nie i je ożywić. Obeszła znajome kształty
używające krótkich nerwowych kroków do czasu gdy nie znalazła się pośrodku
olbrzymiej sali. Olbrzymie kolumny wzrosły do katedralnych sufitów, zaznaczając
każdy niewiele stóp. Starożytna broń znajdowała się wzdłuż jednej ze ścian a na
wprost, przykryte lodem znajdowały się dwa doskonałe smoki, jeden czerwony a drugi
był niebieski.
Lara rzuciły okiem w górę, jej oddech uwiązł w jej gardle jak zawsze na widok swoich
ciotek, zamkniętych w więzieniu nie tylko przez lód, ale złapane w mocnym kształcie,
który nie był ich prawdziwą formą. Nie mogła się jeszcze przemienić ale czuła, że jest
blisko. Ciotki wstawiły wiedzę głęboko do jej umysłu, aby kiedykolwiek nie
zapomniała procesu, ale nie rozwinęła odwagi aby faktycznie się zmienić. I ciotki
zabroniły jej prób, ponieważ Razvan albo Xavier poczuliby nagły przypływ mocy.
Rudy smok miał swoje wielkie oko przyparte o lód. Gdy Lara popatrzyła, wolno się
zamknęło a następnie otworzyło jeszcze raz nad zaokrągloną kulą. Małe
potwierdzenie dało jej siłę, aby spojrzeć wprost na człowieka, który stanął pośrodku
pokoju, marszcząc brwi na swojej twarzy. Razvan — jej ojciec — spiorunował ją
wzrokiem, przyzywając długim palcem.
Linie na jego twarzy pogłębiły się odkąd ostatnim razem go widziała, a było to tylko
kilka dni wcześniej. Jego włosy ściemniały z miedzianego czerwonego, do ciemnego
Tłumaczy: franekM
brązu, teraz pokryte smugami szarości. Jego oczy były zapadnięte a pod nimi były
znajdowały się ciemne zasinienia. Moment gdy jego spojrzenie spadło na nią, zaczął
wdychać mocniej, powietrze wydostające się w potężnych podmuchach radosnego
podniecenia. W jednej ręce utrzymywał, nóż do ceremonii rytualny a serce Lara
zaczynało uderzać.
On ma nóż.
Zęby szarpiące jej ciało to był wystarczająco zły, ale ostre rozcinające ostrze , metal
przeciwko skórze i tkance, najeżdżający jej ciało i noszący z tym krzyki minionych
ofiar, krzyki których nie mogła zagłuszyć potem tygodniami. Apele o łaskę dręczyły
jej sny i uparcie trwały jak lód w jej żył, że czuła, że dostaje szału, do czasu gdy w
końcu czas odsunie je daleko.
Lara nie mogła powstrzymać wytryśnięci adrenaliny i nagłego przypływu mocy, która
przyszła z tym, instynktowne wycofała się, uciekając i potykających się na schodach.
Razvan warknął, jego odsuwające się wargi ukazały jego poplamione zęby.
"Chodź tu!" Jego twarz była maską nienawiści. "Jesteś niczym, tanią pożywką
pożywiającą geniusz mojego istnienia. Niczym! Robakiem pełzającym po ziemi by
służyć wielkim. "
Wskazał na lód i przez moment myślała by walczyć z jego mocą.
Nie! Musisz robić to co on mówi. On nie może wiedzieć o mocy w tobie. On zamknie
cię w więzieniu jak Xavier zrobił z nam. To jest szansa dla ciebie, Lara.
Głos ciotki Bronnia szepnął, namawiał, błagał a nawet rozkazywał. Wszystko z tego
nigdy nie wystarczyłoby do opanowania wrodzonej zdolności Lary do przetrwania i jej
odrazy do noża i Razvana, ale był surowy strach leżący u podłoża każdego słowa które
mówiła jej ciotka. Lara pozwoliła jej ciału się zgiąć, opaść na kolana, pełzać w
poprzek podłogi lodu, chłód przenikał przez jej kolana. Pozwoliła uczuciu, nie
regulując jej temperatury ciała, tak że roztargnienie z zimna pomogło jej się uspokoić.
Razvan stał przez moment, zgarbiony, szepcząc do sobie, jego oczy przeszły z
niebieskiego do zieleni. Lara skrzywiła się. Jej oczy często zmieniały kolor zależnie od
jej nastroju, i to było jedno, co wiązało ją z Razvanem, jedna cecha którą musiała
przyznać że mieli wspólną — a to oznaczały, że krew potwora płynie w jej żyłach.
Zgarbił się, z dziwnym wyrazem na jego twarzy, gdy rozejrzał się po sali. Jedna ręka
spadła na czubek jej głowy, jego ręka gładził co mogło być pieszczotą na jej
miedzianych lokach. Mówił szeptem, jego głos zardzewiały i był zachrypnięty.
"Wynoś się. Wynoś się zanim cię skonsumuje. "
Lara mrugnęła w górę u niego, zastanawiając się nad tym dziwnym rytuałem, który
zawsze następował zanim złapał ją za jej wąskie ramiona i szarpnął ją na nogi. Jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl