[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A. F. POLLARD
HENRYK VIII
CYKL: Biografie Sławnych Ludzi

Księgozbiór DiGG
f
2009
ROZDZIAŁ PIERWSZY
PIERWSI TUDOROWIE
W
całych dziejach Anglii nie ma postaci tak rozmaicie
charakteryzowanej przez współczesnych a wywołującej tak zajadłe spory
wśród potomnych, jak ów „monarcha, co zerwał okowy Rzymu”. Henryk
VIII dla niektórych historyków był wcieleniem nieludzkiego okrucieństwa
i podłości, dla innych uosobieniem nadludzkiej odwagi, mądrości i siły
woli; niemal wszyscy zgadzali się, że nie mieści się w powszechnie
przyjętych kategoriach człowieczeństwa. Osobowość jego była tak
niezwykła, osiągnięcia tak osobliwe, że może uchodzić za nowego Attylę,
zesłanego szczególnym zrządzeniem losu, by stać się biczem ludzkości, lub
za nowego Herkulesa, który pojawił się, by oczyścić czy przynajmniej
zburzyć stajnie Augiasza. Jego rozkazy wydawały się równie nieodwołalne
jak wyroki Opatrzności, a historia panowania usiana jest świadectwami
zguby tych, którym nie udało się uśmierzyć jego gniewu. Z dwiema ze
swych sześciu żon rozwiódł się, dwie skazał na ścięcie. Za jego czasów
żyło w Anglii czterech kardynałów: jeden zginął pod toporem kata, drugi
znalazł się poza zasięgiem topora, a trzeciego ocaliła naturalna śmierć we
właściwym momencie. Z tyluż książąt połowę na rozkaz Henryka wyjęto
spod prawa; tą samą metodą, pospiesznych egzekucji rozprawił się z
sześcioma czy siedmioma hrabiami i wicehrabiami, a także z mnóstwem
swych mniej znakomitych poddanych. Zaczął panowanie od ścięcia
ministrów ojca, potem wysłał na szafot własnych ministrów. Londyńska
Tower mieściła zarazem pałac i więzienie, dostojnicy królestwa szybko
przechodzili z jednego do drugiego; ocaleć można było tylko żyjąc w ciszy
i na uboczu. Poglądy religijne i polityczne, stanowisko czy zawód nie
miały większego znaczenia; kapłana i człowieka świeckiego, kardynała-
arcybiskupa i „młot na zakonników”, ludzi wydźwigniętych przez Henryka
z nizin i parów, ponad których tamtych wywyższył, czekał w końcu
wspólny los. Wolsey i More, Cromwell i Norfolk, kroczyli po tej samej
grząskiej drodze, do tego samego nieuchronnego końca, a lud angielski
przyglądał się temu bezradnie lub obojętnie. Nie ociągając się posyłano
przedstawicieli miast i hrabstw do Westminsteru i parlament zbierał się z
regularnością wzrastającą, w miarę zaostrzania się despotyzmu Henryka,
ale wyglądało na to, że zbiera się jedynie, by rejestrować dekrety
królewskie i ubierać w pozory legalności nagą przemoc królewskich ustaw.
Pamiętał o swoich przywilejach tylko po to, aby składać je u stóp króla,
unieważniał jego długi, nadawał jego proklamacjom moc prawny,
upoważniał go do wydawania wyroków i rozporządzania koroną według
własnej woli. Pewny poparcia parlamentu, Henryk podważył i rozbił
jedność duchową zachodniego chrześcijaństwa, jednym cięciem
rozstrzygnął wieczną walkę między kościołem a państwem, w której
królowie i cesarze ponosili poniżające klęski. Nie szczędząc zniewag i
szyderstw zdeptał kościelne sadownictwo, choć jakoby dzierżyło ono
klucze od nieba i piekła. Stosując w praktyce starą, zasadę prawa
rzymskiego
cuius regio eius religio
uznał, że jest autorytetem w dziedzinie
religii i że sam może określać zasady wiary, skoro Leon X nazwał go jej
obrońcą. Inni władali despotycznie, opierając się na sile armii, na siatce
tajnej policji albo na zorganizowanym aparacie biurokratycznym. A
przecież stała armia Henryka składała się z niewielu płatnych oficerów i z
halabardników straży; nie miał ani tajnej policji, ani aparatu urzędniczego.
Już wówczas Anglicy chełpili się, że nie są niewolnikami jak Francuzi, a
cudzoziemcy z pogardą wytykali im warcholstwo. Czyż nie pozbawili na
zawsze lub na pewien czas tronu niemal połowy królów panujących po
Wilhelmie Zdobywcy? A jednak Henryk VIII nie tylko nie zabrał im broni,
lecz wręcz nalegał, żeby stale mieli ją w pogotowiu. Zarzucił ową
tajemniczość, jaką zwykle otaczają się tyrani, aby wzbudzać szacunek
swego ludu. Przez całe życie pozwalał sobie na poufałość z poddanymi,
przebywał pośród nich bez żadnej prawie straży i umarł we własnym łożu,
doczekawszy późnego wieku. Gdy umierał, magia jego władzy jeszcze nie
prysła, a imię budziło nadal niesłabnący postrach. Jakim był człowiekiem i
w czym tkwiła tajemnica jego siły?
Czy rzeczywiście trzeba uciec się do hipotezy o mocy nadprzyrodzonej,
czy też znajdzie się inne, właściwsze wyjaśnienie?
Czy Henryk obdarzony był w tak nadludzką siłę woli, że z butną
arogancją mógł lekceważyć opinię publiczny w kraju i za granicy? Czy
może cele, do jakich zmierzał, jeśli nawet dyktowane przez samolubne
motywy i niskie namiętności, do tego stopnia zbieżne były z interesami i
uprzedzeniami najczynniejszej politycznie części jego poddanych, że owi
poddani gotowi byli wybaczyć przemoc i tyranię, której skutki ostatecznie
skrupiały się na nielicznych? Każdy, kto studiuje dzieje Tudorów, staje
przed tą zagadką. Nie można jej rozwikłać peanami na cześć siły woli
Henryka i mocy jego charakteru ani też zżymaniem się na jego wady czy
współczuciem dla nieszczęść jego ofiar. Magiczna interpretacja historii jest
równie przestarzała, jak teoria katastrof w geologii, a wyjaśnienia
sukcesów Henryka należy szukać nie tyle w studiach nad jego charakterem,
ile w analizie świata, jaki go otaczał, i warunków, które pozwoliły mu
dokonać rzeczy niemożliwych do osiągnięcia ani przed nim, ani po nim i
najprawdopodobniej niemożliwych już nigdy.
Jest dość szczególną okolicznością, że król, który wzniósł autorytet
angielskiego monarchy na nieznane dotąd wyżyny, pochodził z niskiego
rodu i z dynastii parweniuszy. Przez trzy i pół stulecia przed bitwą pod
Bosworth, na tronie angielskim zasiadała jedna rodzina. Nawet uzurpatorzy
- Henryk Bolingbroke i Ryszard York - w męskiej linii pochodzili wprost
od Henryka II, a od 1154 do 1485 roku w Anglii panowali wyłącznie
Plantageneci. Kim zaś są Tudorowie? Walijską, rodziną o skromnych
zasobach i niepewnych przodkach. Głosili co prawda, że ich protoplastą
jest Caedwalla; mieli drzewo genealogiczne równie długie i rozgałęzione,
jak większość walijskich rodowodów; ale pradziad Henryka VII był
ochmistrzem czy kamerdynerem biskupa Bangoru. Jego syn, Owen Tudor,
jako młodzieniec przywędrował w poszukiwaniu fortuny na dwór Henryka
V i został pokojowcem żony Henryka, Katarzyny Francuskiej. Tak zręcznie
używał lub nadużywał pozycji zausznika, że zdobył serce swej pani; w parę
lat po śmierci Henryka wdowa królewska i jej pokojowiec potajemnie i
chyba bez sankcji prawa żyli ze sobą jak małżonkowie. Po ujawnieniu ich
związku Katarzyna schroniła się do opactwa Bermondsey, a Owena
osadzono w więzieniu Newgate. Królowa zmarła następnego roku, Owen
natomiast przeżył wiele romantycznych przygód. Dwukrotnie uciekał z
wiezienia i dwukrotnie go schwytano. Raz skorzystał z azylu na terenie
opactwa Westminster, skąd próbowano w najrozmaitszy sposób zwabić go
na hulankę do pobliskiej gospody. Wreszcie, w momencie wybuchu wojny
Dwóch Róż, Owen Tudor przyłączył się do Lancastrów i został ścięty z
rozkazu Edwarda IV po bitwie pod Mortimer’s Cross. Dwaj jego synowie,
Edmund i Jasper, zrodzeni z osobliwego związku królowej i pokojowca,
cieszyli się względami przyrodniego brata, króla Henryka VI. Starszego,
Edmunda, król najpierw uszlachcił, a potem uczynił hrabią Richmond.
Parlament z 1453 roku formalnie uznał go za prawowitego syna króla.
Edmund wzbogacił się, gdyż Henryk nadał mu rozległe włości, i został
członkiem rady królewskiej. Ale szczyt powodzenia osiągnął, kiedy w
1455 roku poślubił lady Małgorzatę Beaufort. Owen Tudor zrobił pierwszy
krok wiodący do świetności rodu; Edmund uczynił następny. Krew królów
Francji płynęła w jego żyłach, krew królów Anglii miała płynąć w żyłach
jego dzieci. Zrodzony ze związku Edmunda Tudora i Małgorzaty Beaufort
przyszły Henryk VII będzie już mógł powoływać się na dziedziczne prawa
do korony Anglii.
Beaufortowie pochodzili od Edwarda III, ale ich królewski rodowód
skaziło hańbiące piętno. Jan z Gandawy miał trzech synów z Katarzyną
Swynford, zanim pojął ą za żonę. Według prawa kanonicznego
małżeństwo uczyniło dzieci prawowitymi, ale przy innej okazji baronowie
nie chcieli nagiąć pod tym względem praw Anglii do kanonów Kościoła i
potrzebny był specjalny akt parlamentu, by uznać ślubne pochodzenie
młodych Beaufortów. Henryk IV zatwierdzając ów akt wprowadził
specjalną klauzulę przekreślającą ich ewentualne roszczenia do angielskiej
korony. Tego typu zastrzeżenie nie mogło legalnie podważyć mocy ustawy,
ale wystarczało, by podać w wątpliwość tytuły Beaufortów i uważano, że
dlatego właśnie Henryk VII nie chciał opierać swoich pretensji na
dziedzicznych uprawnieniach. Beaufortowie odgrywali niemałą, rolę w
dziejach Anglii piętnastego wieku; ich wpływy stanowiły o wojnie i pokoju
w radzie ich królewskiego przyrodniego brata Henryka IV i późniejszych
władców z dynastii Lancastrów. Jeden z Beaufortów był kardynałem -
biskupem Winchesteru, drugi księciem Exeter, a trzeci hrabią Somerset.
Dwaj synowie hrabiego Somerset otrzymali tytuł książęcy; młodszy padł
pod St. Albans jako jedna z pierwszych ofiar wojny Dwóch Róż, która
miała okazać się tak zgubna dla jego rodu. W ten sposób męska linia
Beaufortów wygasła w trzecim pokoleniu. Jedynym dziedzicem ich
roszczeń była teraz córka pierwszego księcia Somerset, Małgorzata,
wdowa po Edmundzie Tudorze - Edmund umarł po roku pożycia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl