[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nowa wnuczka?
Anna od rana była mocno podekscytowana. Wacław wiedział, że to z powodu Dnia Babci. Ożywiała się tak tylko w te dni, gdy odwiedzały ją dzieci i wnuki.
-Kupiłeś te babeczki, które lubi Mateusz? - zawołała w kierunku kuchni po której krzątał się Wacław
- Kupiłem, kupiłem. I dla Zosi czekoladki i dla Pawełka chipsy i dla Justynki słone paluszki – mąż wymieniał ulubione przysmaki wnuków-już je stawiam na stole.
-Tylko czy oni przyjdą –Anna pytała nie wiadomo który z kolei raz
-Na pewno przyjdą, już ja ci to obiecuję.
-To powinni już chyba być ! -niecierpliwiła się.
-Jeszcze wcześnie, poczekajmy cierpliwie – pocieszał ją, choć za oknem robiło się ciemno – wiesz, pójdę, wyrzucę śmieci to może ich spotkam
Serce Anny biło coraz bardziej niespokojnie. Nadzieją na wspólnie spędzony dzień z wnukami malała z minuty na minutę. Włączyła radio. Trafiła akurat na koncert życzeń. Jakiś sympatyczny konferansjer składał właśnie gorące życzenia wszystkim babciom. Do jej uszu dotarły pierwsze takty ulubionej piosenki sprzed lat. Poczuła pod powiekami łzy. Tak bardzo pragnęła być ze swoimi dziećmi i wnukami w dzisiejszym dniu. Czyżby zapomnieli o niej? Nie mogli ?A może stało się coś złego? Nagle odezwał się dźwięk telefonu. Anna ucieszyła się, gwałtownie sięgnęła po słuchawkę leżącą na stole.
- Wybacz mamo , ale nie przyjdziemy dzisiaj – głos córki był jakiś daleki, chłodny - Mateusz ma teraz w czwartki taekwondo, a Zosi nie można oderwać po lekcjach od nowej gry, sama wiesz, takie to komputerowe czasy, może więc wpadniemy do ciebie po niedzieli, ale nie obiecuję, bo może coś wypaść.
Anna nie zdążyła ochłonąć po tej bolesnej informacji, gdy telefon odezwał się po raz drugi.
- Mamo, sorry, ale Pawełek ma jutro klasówkę z matematyki, a Justynka zapisała się na tańce. Jeszcze nie wróciła. Chyba musisz poczekać na nas z tą naszą wizytę do przyszłego tygodnia , w końcu ty zawsze jesteś w domu, więc jest to ci chyba obojętne, kiedy przyjdziemy – młodsza córka mówiła szybko, jakby się bała, że Anna jej przerwie, że będzie ją prosić, namawiać …
Ale ściśnięte bólem gardło Anny nie było w stanie wydobyć ani jednego słowa. Dawno już nie poczuła się taka nieszczęśliwa.
Nagle usłyszała od strony drzwi głos męża
- No i mamy gości, co prawda to nie nasze wnuki, a znajome dzieciaki spod czwórki, ale Anno, one są chyba na tyle głodne, że ucieszą się z twojego poczęstunku.
Twarz Anny rozjaśniła się. Wytarła oczy rękoma.
-Chodźcie, chodźcie dzieciaczki! – zawołała pokazując szerokim gestem stół – siadajcie, częstujcie się, proszę.
A później patrzyła wzruszona, jak rzuciły się na jedzenie, jak łapczywie pochłaniały małe kanapeczki, jak wkładały sobie ciastka i cukierki do buzi. Zapytała co słychać w szkole, co w domu. Odpowiadały z pełną buzią i trudno było je zrozumieć. Ale to nie było ważne. Ważne, że tu były, że mieszkanie znów rozbrzmiewało dziecięcym gwarem i śmiechem. I że Anna czuła ciepło w sercu, ale i ciepło emanujące od nich.
- Chyba już czas wracać do domu, bo może mama wróciła – Wacław dał sygnał dzieciom do odejścia.
- Już? – Anna posmutniała
-Mogę jeszcze jedno ciasteczko? – najmłodsza dziewczynka zerknęła w kierunku nienaruszonej jeszcze tacy stojącej na kuchennej półce. Anna skinęła głową.
- Tak ci smakowały? – spytała.
- Bo widzisz- wyjaśniła mała – mój braciszek wróci z mamą, a jest jeszcze malutki i ja dla niego…
- Weź nawet więcej i zawsze możesz tu do mnie przyjść - Annie zabiło mocniej serce. Wyciągnęła do małej ręce, nagle zapragnęła ją przytulić. Mała nieśmiało wtuliła twarz w jej suknię i Anna poczuła wtedy w swoim ciele dziwne dreszcze. Usiadła na fotelu przygarniając dziewczynkę do siebie. Wtedy ta zaczęła wdrapywać się jej na kolana
- Szkoda, że pani nie jest moją babcią – powiedziała zaciskając małe rączki wokół jej szyi .
- Jak chcesz, to mogę nią być… - Anna poczuła w sobie nowy przypływ ciepła i energii – mojego serca, jak i tych ciastek, starczy także dla ciebie, moja nowa wnuczko – szepnęła napotykając rozczulone spojrzenie Wacława.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]