[ Pobierz całość w formacie PDF ]

                          Najpiękniejsze życzenie

Ewa krzątała się po domu jak oszalała. Już od tygodnia robiła generalne porządki, ale  wciąż było jeszcze tyle do zrobienia. Jednak mimo zmęczenia uśmiechała się radośnie. Lubiła te przedświąteczne przygotowania, dekoracje w sklepach, zakupy, gwar, pośpiech, rozmowy ze znajomymi na temat pieczenia ciast, wigilijnych potraw, prezentów. Oddychała całym tym świątecznym blichtrem jak uzdrowiskowym powietrzem. Wczoraj w nocy popakowała prezenty dla dzieci i męża. Wydała na nie wszystkie swoje oszczędności, ale niech tam, uwielbiała patrzeć w roziskrzone oczy swoich pociech. Nagle poczuła w sercu dziwny skurcz. To pewnie z tej radości, z tego oczekiwania. Tak bardzo chciała, żeby Boże Narodzenie w jej domu niczym nie przypominało tamtych z lat jej dzieciństwa, kiedy ojciec wracał w wigilię do domu pijany a matka stawiała na stół miskę z parującymi ziemniakami i śledzie ze śmietaną i  cebulą. Jedli wtedy ten niecodzienny rarytas aż im się uszy trzęsły i to był dla nich najpiękniejszy prezent po dniach głodu i ssania w żołądku oszukiwanym wodą z kranówki. Kiedy Ewa założyła swoją własną rodzinę przysięgła sobie, że jej wigilia będzie taka jak w tych rodzinach, które podglądała przez okna, błąkając się z siostrą  po zaśnieżonych ulicach, gdy ojciec wyganiał je z domu. Że stać ją będzie i na choinkę ubraną w najdroższe świecidełka i na tyle jedzenia, żeby stół uginał się pod ich ciężarem i na prezenty. Ewa odgarnęła z czoła jasne loki. Jej niebieskie oczy zalśniły  łzami.  

- Już jestem - nagle ze wspomnień i refleksji wyrwał ją głos wchodzącego do domu męża.

- Gdzie byłeś tak długo ? –zapytała z pretensją  w głosie.

-Musiałem zostać dłużej w pracy- Adam tłumaczył się dziwnie podekscytowany – prezes urządził wigilijne spotkanie, nie mogłem się wymówić, tymbardziej, że dostałem premię, wysoką premię.

Ewa aż podskoczyła z radości. Dodatkowe pieniądze na święta, tego się zupełnie nie spodziewała.  Zajrzała do koperty wręczonej jej przez męża. Przeliczyła banknoty. Oniemiała z wrażenia. O rany!  Będzie można zaszaleć jak nigdy dotąd.

-Dzieciaki ! – oderwała od telewizora syna i córkę – Mikołaj w tym roku będzie niezwykle hojny. Może macie jakieś specjalne życzenia ?- zapytała podnosząc do góry kopertę z pieniędzmi

Antek z Zuźką już byli przy niej, już wykrzykiwali swoje prośby tańcząc wokół niej jak motyle. Przez ten  hałas wcale nie słyszeli dzwonka u drzwi. Dopiero gdy jego dźwięk stał się długi i uporczywy ucichli, patrząc po sobie, kto by to mógł być.

Ewa podeszła do drzwi, otworzyła je szeroko. Na progu stał chłopiec ubrany tylko w  dres i podarte trampki. Ewa przyjrzała mu się wnikliwie. Chyba to był syn tych sąsiadów z dołu, których wymijała czasami na schodach ze wstrętem. Zapach alkoholu zawsze wywoływał w niej przykre wspomnienia.

- Jeść – szepnął mały rozmazując sobie łzy zaciśniętymi piąstkami po brudnych  policzkach.

Serce Ewy załomotało głośno.

-Wejdź – powiedziała prowadząc chłopca do kuchni. Posadziła go za stołem, wyciągnęła z lodówki masło, mleko, ser, wędlinę. Mały jadł łapczywie, prawie nie oddychając. Przyglądali mu się w milczeniu. Nagle spojrzenie Ewy padło na odłożoną na szafce kopertę z  pieniędzmi. Sięgnęła po nią drżącą ręką, przycisnęła do piersi.

-Może jutro zabierzemy go na zakupy? – szepnęła do męża wskazując oczami na jego zniszczone ubranie - i pomyślimy co zrobić, żeby już nie był głodny?

Adam skinął głową. Objął ramieniem  ją  i dzieci. Zawsze lubił spełniać  życzenia żony, ale to było chyba najpiękniejsze…

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • diakoniaslowa.pev.pl